Dorn rezygnuje ze współpracy z prezydentem

Były marszałek odchodzi z Rady Bezpieczeństwa Narodowego. To nie polityczna manifestacja – mówi jego współpracownik

Aktualizacja: 14.02.2008 07:48 Publikacja: 14.02.2008 02:55

Były marszałek Sejmu Ludwik Dorn napisał list do prezydenta, w którym poprosił o zwolnienie go z zas

Były marszałek Sejmu Ludwik Dorn napisał list do prezydenta, w którym poprosił o zwolnienie go z zasiadania w radzie

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

– Marszałek zdecydował się odejść z Rady Bezpieczeństwa Narodowego, bo nie pełni już funkcji państwowej, która upoważniała go, by w niej zasiadał – wyjaśnia „Rz” współpracownik Ludwika Dorna.

Były marszałek Sejmu na początku lutego wysłał do prezydenta list, w którym napisał, że prosi o zwolnienie z zasiadania w radzie. – List zawiera dosłownie dwa zdania. Nie ma w nim żadnego uzasadnienia. To po prostu prośba o przyjęcie rezygnacji. Marszałek pisze, że zasiadanie w radzie było dla niego honorem, ale dłużej nie chce w niej pozostawać – dowiadujemy się w Pałacu Prezydenckim.

Lech Kaczyński przyjął rezygnację Dorna 5 lutego. Ale dopiero wczoraj poinformowała o tym rzeczniczka Biura Bezpieczeństwa Narodowego Patrycja Hryniewicz.

Natychmiast pojawiły się komentarze, że odejście Dorna z rady to z jego strony kolejna polityczna manifestacja i dowód na to, że drogi byłego marszałka Sejmu i braci Kaczyńskich rozchodzą się coraz bardziej.

– Doszukiwanie się w tej rezygnacji drugiego politycznego dna jest błędem – zapewnia bliski współpracownik Dorna. Dowodem na to ma być fakt, że marszałek złożył prośbę o wykreślenie ze składu RBN już po zażegnaniu konfliktu z Jarosławem Kaczyńskim.

Sam Ludwik Dorn nie chce rozmawiać o swojej rezygnacji. Ludzie z otoczenia byłego marszałka twierdzą, że głównym powodem odejścia z RBN było jego przekonanie, iż w radzie powinny zasiadać osoby, które mają realny wpływ na sprawy związane z bezpieczeństwem państwa.

RBN ma doradzać głowie państwa w sprawach bezpieczeństwa. Choć o składzie rady decyduje wyłącznie prezydent, zwyczajem było, że w jej skład zawsze wchodzili kolejni premierzy, ministrowie obrony i spraw zagranicznych. Dziś zasiadają tam zaś wyłącznie osoby związane z PiS: szef prezydenckiego BBN Władysław Stasiak, była minister spraw zagranicznych, a obecnie szefowa Kancelarii Prezydenta Anna Fotyga oraz były szef MON, a obecnie poseł PiS Aleksander Szczygło. Jest też były premier Jarosław Kaczyński, co złośliwi tłumaczyli tym, że prezydent chce w ten sposób zapewnić bratu stały dostęp do tajemnic państwowych, który mają wszyscy członkowie RBN.

Opozycyjni posłowie dziwią się, że prezydent nie uzupełnił rady o obecnych członków rządu. Według nich mogłaby wówczas stać się miejscem, gdzie eliminowano by kolejne konflikty rodzące się na linii Pałac Prezydencki – Kancelaria Premiera.

– Utrzymywania obecnego składu rady i uporu, by nie wpuszczać do niej premiera i członków rządu, nie można uzasadnić niczym innym jak chęcią okopania się prezydenta we własnym obozie. Tylko że rada nie powinna być instytucją partyjną, bo jest organem państwa – komentują politycy PO. Dodają jednak, że nie myślą w skład RBN ingerować, bo to należy wyłącznie do prezydenta.

Czy Lech Kaczyński zamierza w najbliższym czasie zmienić lub uzupełnić skład rady? – Na razie nic nam na ten temat nie wiadomo – odpowiadają pracownicy prezydenckiego biura informacyjnego.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich