12 metropolii – to ostateczna propozycja rządu zawarta w ogłoszonej wczoraj przez premiera Donalda Tuska i szefa MSWiA Grzegorza Schetynę reformie administracji. – Dzięki niej regiony, miasta i powiaty będą równoważnymi partnerami dla swoich odpowiedników w Europie – zapewniał premier.
Tym samym rząd idzie na ustępstwa wobec dużych miast, które od kilku miesięcy nie były pewne, czy otrzymają status metropolii. Oznacza on więcej pieniędzy, przede wszystkim z UE. Jak pisała „Rz”, najwięcej wątpliwości wzbudzały miasta ściany wschodniej: Lublin i Białystok. Jeszcze kilka tygodni temu w rozmowie z „Rz” wiceszef MSWiA Tomasz Siemoniak przyznawał, że rząd rozważa różne warianty od siedmiu do 12 związków miast. – Chcemy, żeby Polska rozwijała się wszędzie, by na wschód i zachód od Wisły miała te same szanse – mówił Schetyna. Ta decyzja cieszy Tadeusza Truskolaskiego, prezydenta Białegostoku. – To potwierdzenie, że należymy do elity polskich miast – mówi „Rz”.
– Powiększenie liczby metropolii to decyzja polityczna. W kategoriach racjonalnego administrowania nie ma uzasadnienia – komentuje prof. Ernest Knosala z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, który jest zwolennikiem siedmiu metropolii.
Najbardziej radykalny pomysł przewidywał trzy metropolie
Ich liczba budziła też wątpliwości w samej PO. Z informacji „Rz” wynika, że zwolennikiem radykalnego ograniczenia listy do trzech metropolii (katowickiej, warszawskiej i trójmiejskiej) był m.in. wiceszef Klubu PO Grzegorz Dolniak.