„Członkowie PO zajmujący funkcje publiczne zobowiązani są do płacenia na rzecz partii do 10 proc. miesięcznego wynagrodzenia z tytułu sprawowanych funkcji” – taki zapis znalazł się w projekcie instrukcji finansowej Platformy Obywatelskiej przed wyborami w 2007 roku. Oznaczałoby to, że wszyscy z PO, którzy dostaną stanowisko urzędnika, prezesa spółki czy burmistrza miasta, muszą oddawać około 10 proc. swojej pensji.
Dziś politycy Platformy zapewniają, że wpłaty nie są obowiązkowe i dotyczą tylko samorządowców.
– Owszem, był taki projekt obowiązkowych składek, ale zarząd krajowy się nie zgodził, bo byłyby to zbyt daleko idące zobowiązania. Dziś jest to dobrowolne – zapewnia Mirosław Drzewiecki, minister sportu, do niedawna skarbnik PO.
Paweł Olszewski, skarbnik Klubu PO, podkreśla, że składki dotyczą kierowniczych funkcji samorządowych, np. wójta czy marszałka. – Nie obejmują np. dyrektorów w urzędach – mówi. – O składkach decydują w uchwale zarządy regionów.
Oficjalnie więc wpłacanie procentów od pensji na konto partii nie jest przymusowe. Jak jednak nieoficjalnie przyznają politycy PO, oddawanie części poborów jest dobrze widziane.