Dominik Tonkow, dotychczasowy skarbnik wałbrzyskich struktur partii, oblicza, że skurczyły się one do 20 – 30 osób. – Wiceprezes PiS Adam Lipiński przymusił do dymisji szefa naszego okręgu – tak Tonkow tłumaczy decyzję 90 stronników posła Waldemara Wiązowskiego, którzy chcą, by i on odszedł z PiS.
Wiązowski na razie tego nie rozważa, ale podkreśla solidarność z buntownikami oburzonymi mało demokratycznymi poczynaniami władz. Nie podoba im się też, że przysłana przez centralę legnicka poseł Elżbieta Witek zakazała im wypowiadania się w mediach. – Dwa lata cierpliwie znosiliśmy fakt, że tutejszy PiS istniał w mediach wyłącznie z powodu awantur – tłumaczy posłanka.
I za każdym razem centralną postacią był Wiązowski. W marcu z powodu jego dyktatorskich zapędów 37 członków PiS rzuciło legitymacje. – Bezwzględnie wycina przeciwników – wyjaśnia jego największy oponent Ryszard Wawryniewicz.
Ten były poseł PiS sam stał się ofiarą polityki Wiązowskiego, gdy jego nazwisko zniknęło z list wyborczych. A pod koniec 2006 r. z list samorządowych wypadło nazwisko wiceprezydenta Wałbrzycha zatwierdzonego przez centralę PiS. Miarka się przebrała, gdy ostatnio zarząd cofnął rekomendację własnym wiceprezydentom miasta. Wiązowski został zmuszony do dymisji.
Elżbieta Witek stoi przed trudnym zadaniem pogodzenia działaczy. – Mam sygnały, że do partii chce wrócić część marcowych dysydentów – mówi.Ale i Wiązowski zapewnia, że będzie namawiał do powrotu swych stronników.