- Nie będziemy przecież wracać do formuły LiD, z którą zerwaliśmy w zeszłym roku - irytują się politycy Sojuszu. - Zresztą demokraci nie należą do frakcji europejskich socjalistów więc tym bardziej nie ma żadnego uzasadnienia, żeby przyjąć Onyszkiewicza na listę lewicy.
Sprawą wspólnej listy lewicy w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego zajmie się sobotnia Rada Krajowa SLD. W inicjatywę stworzenia takiej listy - od SLD przez SdPl po kandydatów centrolewicowych z demokratami.pl włącznie - zaangażował się pod koniec ubiegłego roku senator Włodzimierz Cimoszewicz. Wystąpił na konferencji prasowej u boku Grzegorza Napieralskiego, szefa Sojuszu zapowiadając, że wesprze jego wysiłki zmierzające do integracji środowisk lewicowych. Eks kandydat na prezydenta zapowiedział, że jeżeli jego misja się powiedzie, to sam będzie walczył o mandat europosła. Dla SLD nazwisko Cimoszewicza, który jako jedyny z lewicy bez wysiłku zdobył w swoim okręgu mandat senatora, to kilka punktów poparcia więcej w nadchodzących wyborach.
Ten jednak zaczyna się niecierpliwić, że negocjacje w sprawie wspólnej listy niepokojąco się przedłużają. Tym bardziej, że w gruncie rzeczy sprowadzają się one do rozmowy o trzech pierwszych miejscach dla: Dariusza Rosatiego i Józefa Piniora, którzy są we frakcji europejskich socjalistów oraz Onyszkiewicza. Cimoszewicz zapowiedział, że czeka do sobotniej Rady Krajowej SLD, a jeżeli będzie okaże się, że porozumienia nie będzie, wycofa swoją kandydaturę. Brak porozumienia z grupą Dariusza Rosatiego będzie oznaczało, że SdPl zarejestruje własną listę kandydatów do europarlamentu, co na pewno osłabi szanse kandydatów SLD na zdobycie mandatu.