Ludowcy pytani wprost o koalicję mówią: – Jest bardzo dobrze, nawet nie wiemy, czym zasłużyliśmy na tak dobrego koalicjanta – żartuje Stanisław Żelichowski, szef Klubu PSL. Ale w rzeczywistości między koalicjantami rozpoczęła się cicha wojna podjazdowa.
– PO i PiS żywią się kryzysem gospodarczym – mówi „Rz” Janusz Piechociński (PSL) i zapowiada, że ludowcy nie będą „w takim teatrum” uczestniczyć. A Eugeniusz Kłopotek tak skomentował propozycje Donalda Tuska, by rząd pomagał spłacić kredyty hipoteczne osobom, które straciły pracę: – Mam nadzieję, że premier wyliczył wszystko. Jeśli z tych obietnic nic nie wyjdzie, to będzie wpadka.
[wyimek]PSL nie zamierza poprzeć sztandarowego pomysłu Platformy: zawieszenia finansowania partii[/wyimek]
PO bagatelizuje sprawę. – Ludowcy uaktywnili się przed kampanią wyborczą do PE i chcą podkreślić swą obecność – mówi polityk z władz partii.
Ale jest i inny powód. – W obliczu kryzysu PSL ma koncepcję, by odróżniać się od koalicjanta. Bo miniony rok przespali – ocenia dr Jarosław Flis z UJ.