Do jutra 17 posłów ponownie wybranych do Parlamentu Europejskiego musi zdecydować, w jaki sposób chcą być wynagradzani. Co mają do wyboru? Obowiązujący dotąd system krajowy lub nowy system europejski. Jak ustaliła „Rz”, do tej pory żaden nie wybrał systemu krajowego.
– To chyba dość naturalne, bo jednak większość ludzi woli zarabiać więcej – mówi „Rz” europoseł PO Filip Kaczmarek.
– Na co dzień funkcjonujemy w realiach Brukseli i nowy system wynagradzania właśnie osadza nas w tych realiach – tłumaczy z kolei Marek Siwiec z SLD.
Podwyżka, jaką daje europosłom nowy system, jest ponadtrzykrotna. Dotąd otrzymywali pensję w wysokości uposażenia ich kolegów z kraju, czyli ok. 10 tys. zł brutto. Pieniądze te wypłacała im Kancelaria Sejmu.
Do tego europosłowie dostawali jeszcze po 287 euro diety za każdy dzień pobytu w Brukseli. Te pieniądze wypłacała Unia Europejska. Ona też pokrywała koszty podróży, na których posłowie sporo oszczędzali. Unia zwracała im bowiem koszty przelotów ryczałtem, nie wnikając, jakimi liniami leciał poseł. Jeśli więc znalazł tańsze połączenie, różnicę mógł zachować w kieszeni.