To sukces internautów, którzy przed kilkoma dniami rozpoczęli w sieci wojnę z premierem Donaldem Tuskiem. Protestowali przeciwko rządowym próbom wprowadzenia wraz z ustawą antyhazardową tzw. „Rejestru stron i usług zabronionych”. Zapis ten pozwala urzędnikom w sposób uznaniowy blokować dostęp do stron internetowych.

Donald Tusk wystosował wczoraj list do internautów. Przekonuje w nim, że jego intencją nie jest cenzurowanie Internetu i proponuje zorganizowanie w przyszłym tygodniu debaty na temat ustawy. To reakcja na publikację „Rz”, w której ujawniliśmy, że kilkanaście tysięcy użytkowników sieci podpisało się pod apelem do Lecha Kaczyńskiego z prośbą o zawetowanie ustawy antyhazardowej. Przedstawiciele prezydenta już zapowiedzieli, że zainteresuje się on apelem. Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Rz”, w piątek głowa państwa chce rozmawiać w tej sprawie z internautami.

– List premiera to próba wyjścia ze ślepej uliczki, w którą wpuściła go nadgorliwość urzędników – uważa Eryk Mistewicz, konsultant polityczny.

Ale internautów, którzy skupili się głównie wokół dwóch profili zarejestrowanych na portalu Facebook: „Niech rząd odczepi się od Internetu” (ok. 5 tys. fanów) i „podziękujPremierowi” (ponad 4 tys. zwolenników) pismo Tuska nie przekonuje. Dlaczego? Internauci twierdzą, że nie zawiera żadnych konkretów. Nie podoba im się też poufała forma „moi drodzy”, jak zwrócił się do nich premier. „Nasz drogi! Fakt, że dopiero teraz zauważyłeś głos społeczności internetowej w tej sprawie to znak, jak głęboko masz nas w etosie” – kpią użytkownicy Facebooka.