Na wrześniowym zjeździe PO zanosi się na ostre starcie między zwolennikami Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny.
Politycy Platformy mają na nim wybrać władze partii, a wcześniej zdecydować o zmianach w jej statucie. W czerwcu zaproponował je Tusk.
Premier chce, by zarząd partii, w którym jest 13 osób, został poszerzony o szefów regionów i liczył 35 członków. Według jego koncepcji w zarządzie znalazłoby się z klucza 16 szefów regionów, a 19 osób wybierano by w głosowaniu. Pomysł podzielił partię.
– Szerszy zarząd będzie bardziej kreatywny, a liderzy regionów będą mieli szansę współdecydowania o wielu sprawach – zachwala propozycję Andrzej Biernat, lider łódzkiej PO, uchodzący za polityka z otoczenia premiera. Podobnie wypowiada się Damian Raczkowski, lider podlaskiej PO: – Pomysł jest bardzo dobry. Premier wyciąga rękę do struktur, które nie miały reprezentacji w ścisłym kierownictwie.
Innego zdania jest Jarosław Gowin, wiceszef małopolskiej PO. – Propozycję premiera uważam za chybioną z punktu widzenia liczebności zarządu – mówi „Rz”. – Gremium 35-osobowe siłą rzeczy nie będzie miejscem, gdzie będą zapadać realne decyzje. Ale raczej ciałem doradczym. Pytanie, czy wtedy decyzje nie będą podejmowane jednoosobowo.