Demonstracja festynowa

Happeningi zamiast palenia opon, w miejsce kukieł na kijach – sterowiec z ulotkami. W czwartek związkowców wesprą nawet zespoły rockowe. Czy taki protest się sprawdzi?

Aktualizacja: 30.06.2011 14:51 Publikacja: 30.06.2011 11:03

Demonstracja festynowa

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Dzisiejszy protest „Solidarności" na warszawskich ulicach ma się różnić od tych, które znamy z przeszłości. Wprawdzie 50 tys. zapowiadanych związkowców  jak zwykle sparaliżuje  centrum, ale – jak zapowiadają – zrobią to ze swoistym wdziękiem.

Ma nie być palenia opon i kukieł, a ulotki, happeningi  oraz...  koncert rockowy. – Impreza zacznie się na pl. Piłsudskiego, tam zbiorą się ludzie – mówi Piotr Machnica z NSZZ Solidarność. – Będzie można złożyć swój podpis pod obywatelskim projektem ustawy o podniesieniu płacy minimalnej oraz posłuchać wystąpień.

Koncerty i sterowiec

Po przemówieniach na pl. Piłsudskiego usłyszymy śląski zespół Friday Feeling Band, który zagra przeboje polskiej muzyki rockowej lat 80. i 90. Po  nim wystąpi Paweł Kukiz z zespołem Piersi. O godz. 13.30 przez centrum miasta ruszy demonstracja. Towarzyszyć jej będzie ponad siedmiometrowy sterowiec z logo „Solidarność" i hasłem manifestacji „Polityka wasza – bieda nasza". Po dotarciu przed sejm „zrzuci" kilka tysięcy ulotek dla parlamentrzystów.

Przy ul. Wiejskiej manifestanci rozstawią też 560 krzeseł dla parlamentarzystów. – To symbol tego, co polityków polskich interesuje najbardziej: stołki dla nich, ich znajomych,  rodziny – tłumaczą związkowcy.

Organizatorzy obiecali też władzom miasta, że nie zostawią po sobie bałaganu.  – Nas końcu demonstracji mają iść osoby z workami i zbierać odpadki. W przeszłości zdarzało się już, że policja odmawiała przywrócenia ruchu, bo ulice były tak zaśmiecone, że zagraażało to bezpieczeństwu ruchu – opowiada Ewa Gawor, szefowa miejskiego biura bezpieczeństwa.

Ze związkowcami przemaszerują kibice Lechii Gdańsk, którzy chcą przekonać rząd, by nie wprowadzał  zakazu uczestniczenia fanów piłki w wyjazdowych meczach swojej drużyny. Udział w demonstracji zapowiadają też kibice Legii. Czy takie łączenie polityki i sportu wyjdzie na dobre kibicom? – Związkowcy walczą o sprawy najbiedniejszych, najgorzej zarabiających. Tacy też są w naszej grupie. Nie widzę więc powodu, by nas tam nie było. Ale w politykę się nie mieszamy  — mówi Wojciech Wiśniewski, ze Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa.

W tym roku kibice wsparli oni m.in. kontramanifestację podczas Parady Równości i prawicowe młodzieżówki, które planowały wiec przeciw wywieszeniu tęczowej flagi na ursynowskim ratuszu. W zeszłym roku  uczestniczyli w marszu z okazji 11 listopada.

Ulica łagodzi obyczaje

Pomysłowi Solidarności nie dziwią się socjolodzy. – Takie połaczenie polityki i rozrywki to znak naszych czasów – uważa dr Marek Szopski z Uniwersytetu Warszawskiego. – Tak łatwiej jest dotrzeć do ludzi, a i walka z taką formą działalności jest o wiele trudniejsza. Nie jest to jednak nowość. Pierwowzorem takich zachowań była przecież już Pomarańczowa Alternatywa.

Znanym przykładem jest Parada Równości, której nawet zaciekli przeciwnicy nie mogą  odmówić dobrej muzyki granej i kolorowych flag. Tak samo jest i na corocznych „Manifach".

Happeningi w polityce wykorzytują chętnie organizatorzy Marszu Wyzwolenia Konopii. Gra na bębnach, kolorowe ubrania i symboliczne palenie „skrętów" skończyło się jednak zatrzymaniem części maszerujących za posiadanie nielegalnych substancji.

Ludziom podobał się też „Marsz (NIE) milczenia" na rzecz praw zwierząt. Jego uczestnicy przyszli z własnymi pupilami, niektórzy przebrali się za czworonogi. – To bardziej przemawia do ludzi niż petardy, obelgi i wyzwiska – mówi Ania, działaczka na rzecz praw zwierząt.

O marketing zadbali  uczestnicy demonstracji pod Pałacem Prezydenckim. Ich pochody nazywane są od tego czau „marszami z pochodniami".

Pęd do protestu

Od początku roku do  30 czerwca w urzędzie miasta zgłoszono już 335 zgromadzeń publicznych, czyli takich w których bierze udział co najmniej 15 osób. W całym ub. roku było ich 417. – Każda demonstracja, która odbywa się na drodze publicznej wymaga  czasowej zmiany organizacji ruchu – przyznaje dyr. Gawor.

Dodaje, że miasto nigdy nie występowało do organizatorów protestów  o pokrycie strat z tytułu zmiany organizacji ruchu, zapewnienia ochrony czy nawet tych  poniesionych w wyniku aktów wandalizmu uczestników demonstracji.

– Te koszty ponoszą mieszkańcy stolicy – przyznaje pani dyrektor. Podkreśla, że ani w tym, ani  w ubiegłym roku nie było  przypadków, by mienie miasta ucierpiało z powodu demonstracji. A inne koszty? Te ratusz ujawnia niechętnie.

Na prośbę radnej Ligii Krajewskiej (PO),  prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz wyliczyła, że przez pięć miesięcy sama obsługa marszów z pochodniami kosztowała prawie 130 tys. zł.

– Zgodnie z konstytucją każdy może zorganizować czy brać udział w zgromadzeniu publicznym, a władze miasta mają obowiązek  zapewnić bezpieczeństwo – podkreśla dyr. Gawor .

Utrudnienia w ruchu

O godz. 13.30 uczestnicy demonstracji przejdą z pl. Piłsudskiego pod Sejm.

Polityka
II tura wyborów prezydenckich. Relacja na żywo
Materiał Promocyjny
VI Krajowe Dni Pola Bratoszewice 2025
Polityka
II tura wyborów prezydenckich. Jaka jest frekwencja? Najnowsze dane PKW
Polityka
„Zamęczyliśmy was tą kampanią”. Orędzie Szymona Hołowni przed drugą turą wyborów
Polityka
Sondaż przed ciszą wyborczą. Minimalna różnica między kandydatami. Kto prowadzi?
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Polityka
Zapowiada się bardzo wysoka frekwencja. Wydano rekordową liczbę zaświadczeń
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont