Krzysztof Piesiewicz rezygnuje ze startu do Senatu

- W dniu dzisiejszym w mediach elektronicznych znów zostały powielone materiały zarejestrowane w sposób przestępczy przez przestępców. W tej sytuacji rezygnuję z kandydowania do Senatu. Dziękuje tym, którzy mnie wspierali i popierali - powiedział Radiu TOK FM Krzysztof Piesiewicz.

Aktualizacja: 31.08.2011 03:27 Publikacja: 30.08.2011 22:55

Krzysztof Piesiewicz

Krzysztof Piesiewicz

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Senator w oświadczeniu potwierdził, że zebrał wymaganą liczbę podpisów pod swoją kandydaturą do zarejestrowania się jako kandydat do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Wcześniej polityk zarejestrował swój komitet wyborczy.

Dziś Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał troje szantażystów senatora na kary po 1,5 roku więzienia.

- Nie mam żadnej satysfakcji z wyroku. Jedyny wyrok, który dałby mi poczucie poważnej, ludzkiej satysfakcji, to jest wyrok, którego żaden sąd na świecie nie może wydać. Bo żaden sąd nie ma czarodziejskiej różdżki i nie może cofnąć czasu - komentował Piesiewicz.

- 40 lat mojej pracy, mojego życia, bardzo intensywnego, kiedy starałem się pomagać ludziom, wykonywać wszystko dla dobra ludzi, zostało przykryte incydentem wykonanym i przygotowanym przez przestępców. Kiedy mówiłem o czarodziejskiej różdżce i cofnięciu czasu, to właśnie miałem na myśli. Jest jak jest. Taki jest świat - dodał senator. Przyznał, że w ramach sankcji kodeksu karnego jest to wyrok surowy.

We wrześniu 2008 r. nagrano spotkanie Piesiewicza z Joanną D. i striptizerką Joanną S., a potem kilka razy "odsprzedawano" politykowi kompromitujące taśmy. Według mediów, w sumie senator miał zapłacić za nagrania ponad 550 tys. zł, m.in. w październiku 2008 r. za "odkupienie" taśm zapłacił 196 tys. zł nieustalonej do dziś kobiecie, podającej się za dziennikarkę.

Senator nie chciał wtedy ścigania szantażystów, a śledztwo w sprawie szantażu początkowo umorzono. Szantażyści jednak nie zrezygnowali. W 2009 r. Halina S., znajoma Joanny D., zadzwoniła za jej wiedzą do Piesiewicza, mówiąc, że pies "wygrzebał z ziemi płyty z nagraniami", na których opakowaniu miał być numer jego komórki. Za niemal 40 tys. zł Piesiewicz "odkupił" od niej nagrania.

Szantażyści ponownie zażądali jednak pieniędzy; zagrozili też upublicznieniem nagrań. Wówczas senator zawiadomił prokuraturę, która przygotowała zasadzkę. W listopadzie 2009 r. zatrzymano osoby wskazane przez Piesiewicza. Nie było wobec nich wniosków o areszt, co prokuratura tłumaczyła stosunkowo niską grożącą im karą.

Kilka dni przed oskarżeniem szantażystów umorzono odrębne śledztwo wobec Piesiewicza. Prokuratura zamierzała zarzucić mu przestępstwa posiadania kokainy i nakłaniania innych osób do jej zażycia. W lutym 2010 r. Senat nie zgodził się na uchylenie immunitetu senatora - bez czego nie można było postawić mu zarzutu. Wcześniej wniosek prokuratury negatywnie zaopiniowała senacka komisja regulaminowa. Początkowo Piesiewicz sam zrzekł się immunitetu, ale po analizie prawnej wycofał zgodę i pozostawił decyzję izbie.

Senator w oświadczeniu potwierdził, że zebrał wymaganą liczbę podpisów pod swoją kandydaturą do zarejestrowania się jako kandydat do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Wcześniej polityk zarejestrował swój komitet wyborczy.

Dziś Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał troje szantażystów senatora na kary po 1,5 roku więzienia.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Polityka
Liderzy koalicji bez premiera. „To jest moment przesilenia”
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Polityka
Szczucki: Mówi się, że Giertych z Sikorskim szykują zamach na Tuska
Polityka
Zbigniew Ziobro po raz siódmy nie stawił się przed komisją śledczą ds. Pegasusa
Polityka
Roman Giertych wstępuje do Platformy Obywatelskiej
Polityka
Wipler: Jako cała Konfederacja szykujemy się do wejścia do rządu
Polityka
Paweł Szefernaker: Chcielibyśmy, by relacje Karola Nawrockiego z rządem były dobre