Sytuacja polityczna na Lubelszczyźnie zrobiła się gorąca po wyborach parlamentarnych, w których poselskie mandaty uzyskali marszałek województwa Krzysztof Hetman i wojewoda lubelska Genowefa Tokarska. Oboje są działaczami PSL. Hetman stoi na czele lubelskich struktur ludowców.
Tokarska, która przez całą kadencję była przedstawicielem rządu w regionie obejmie wkrótce poselski mandat. A to oznacza, że nowy premier będzie musiał wybrać jej następcę.
Kilka dni temu marszałek Hetman (stanowisko objął po ubiegłorocznych wyborach samorządowych) wybrał pracę w województwie. - Sytuacja kiedy wojewoda i marszałek uzyskują mandat poselski i idą do Warszawy, spowodowałaby gigantyczne trzęsienie ziemi w naszym regionie - argumentował swoją decyzję Hetman. Wyjaśnił, że w przypadku jego przeprowadzki do Sejmu sejmik województwa lubelskiego musiałby wybrać cały skład zarządu. A to mogłoby opóźniać kluczowe inwestycje.
- To wszystko prawda, ale musimy też tak grać, by nie stracić najważniejszych stanowisk w województwie - przyznaje jeden wpływowych działaczy lubelskiego PSL. - Po odejściu Tokarskiej, PO zamierza ostro walczyć o stanowisko wojewody dla swojego polityka, a my musimy się twardo bronić - dodaje.
- To wstyd, że partia zwycięska nie będzie miała ani wojewody ani marszałka - mówi członek zarządu lubelskiej PO. Twierdzi, że część działaczy będzie naciskała kierownictwo PO w tej sprawie.