Dwie partie opozycyjne wpadły w pułapkę zastawioną przez PO. W sobotę minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, przedstawiając projekt ustawy, która ma ułatwić dostęp do 49 zawodów regulowanych, przyznał, że liczy na ich poparcie. – Dla PiS był to sztandarowy projekt. Janusz Palikot miał komisję, która działała w tym kierunku – mówił Gowin.
Jarosław Kaczyński już w sobotę zapowiedział, że PiS nie będzie sprzeciwiało się deregulacji. – Chociaż będziemy zważać na szczegóły – zastrzegł. Wcześniej wielokrotnie mówił o „szklanym suficie", który blokuje młodym Polakom możliwości rozwoju. PiS w ramach kampanii informacyjnej prezentował nawet specjalny spot pt. „Chcemy Polski równych szans", w którym Kaczyński otwiera młodym szklane drzwi.
Dlatego nieoficjalnie wielu polityków PiS przyznaje, że znaleźli się w potrzasku. – To realizacja jednego z naszych kluczowych postulatów, nie możemy więc być przeciw. W partii nie brakuje jednak osób, które uważają, że powinniśmy przeciwstawiać się PO w każdej sytuacji. Tym bardziej że przeciwko tym zmianom będzie protestować część naszych partnerów społecznych, np. związki zawodowe – mówi „Rz" polityk PiS.
Zdaniem Przemysława Wiplera, posła PiS, w tej sprawie podziały nie będą przebiegać według linii partyjnej. – Zwolennicy szerokiego otwarcia zawodów są zarówno w PiS, jak i w PO. W obu partiach znajdują się jednak też politycy, których przekonują argumenty korporacji zawodowych – mówi.
W podobnej sytuacji znalazł się Ruch Palikota, którego politycy, z jednej strony, mówią o „dobrym kierunku zmian", a z drugiej – o „nie najlepszym wykonaniu". – Szkoda, że tę reformę rozkłada się na raty. Dlaczego minister nie ogłosił całej listy? – pyta Robert Biedroń z RP, wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Sprawiedliwości. Zastrzega, że dopóki nie pozna szczegółów projektu, nie chce przesądzać, jak zachowa się jego klub podczas głosowania.