Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski spotka się dzisiaj w Moskwie ze swoim rosyjskim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem. Będzie to kolejna okazja do poruszenia tematu powrotu do Polski wraku Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku.
To właśnie Sikorski z problemu zwrotu wraku uczynił w ostatnich dniach jeden z głównych tematów w relacjach polsko-rosyjskich. Zwrócił się nawet do szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton, aby poruszyła tę sprawę podczas szczytu UE–Rosja 21 grudnia. W sukurs poszli mu premier i prezydencki minister.
Politycy nie kryją zaskoczenia tak nagłym zaostrzeniem stanowiska w sprawie zwrotu wraku. O dyplomatycznym błędzie mówi koalicyjne PSL. – Przypomnę, że niedawno premier naśmiewał się z propozycji, żeby USA nam pomagały, a teraz prosimy o to Unię Europejską – podkreśla szef Rady Naczelnej PSL Jarosław Kalinowski.
Opozycja wtóruje. – Rząd zaraz po katastrofie powinien uruchomić procedury międzynarodowe i poprosić o pomoc w śledztwie sojuszników Polski – mówi Witold Waszczykowski (PiS).
Ministra bronią jedynie PO i prezydenccy urzędnicy. – Sikorski, zwracając się o pomoc do UE, wywołał złość i wściekłość po stronie rosyjskiej. To punkt dla Sikorskiego. Rosjanie zareagowali histerycznie, bo wiedzą, że mają nieczyste sumienie –uważa doradca prezydenta ds. międzynarodowych prof. Roman Kuźniar.