Dr Rydliński zwrócił przy tym uwagę, że „zaskakująco mały” był wpływ na opinię publiczną doniesień o kulisach pracy Karola Nawrockiego jako ochroniarza w Grand Hotelu w Sopocie, gdzie – według doniesień Onetu – miał uczestniczyć w procederze przywożenia prostytutek do klientów hotelu. – Miało być trzęsienie ziemi, a kampania idzie dalej – ocenił, sugerując, że Nawrocki może okazać się politykiem „teflonowym”, na poparciu dla którego nie odbijają się kontrowersje. Taka odporność na kryzysy przypomina niektórym analitykom tzw. efekt Trumpa – zjawisko, w którym polityk, mimo licznych zarzutów i krytyki utrzymuje lub nawet zyskuje poparcie. - Jeżeli tak się stanie (Nawrocki wygra – red.), to pewnie będzie to jedna z form interpretacji wyniku 1 czerwca – przyznał politolog.
Czytaj więcej
Liczba Polaków uprawnionych do głosowania za granicą wynosi 695 886 - tyle osób znajduje się w sp...
Rydliński zakłada, że różnica między kandydatami w dniu wyborów będzie minimalna i może wynieść zaledwie 100–200 tysięcy głosów. Wynik wyborów poznamy zapewne dopiero rano, po opublikowaniu danych przez Państwową Komisję Wyborczą.
Politolog ocenił, że na obecnym etapie nie sposób wskazać jednoznacznego faworyta. – Nie ma przewagi, nie ma impetu, nie ma tąpnięcia. To nie jest 70 do 30 – stwierdził politolog. Dodał także, że nawet różnice w sondażach wynoszące dwa punkty procentowe przy sześcioprocentowej liczbie niezdecydowanych wyborców są praktycznie statystycznie nieistotne. – To jest żadna różnica – zauważył. Tym samym weekend poprzedzający wybory może mieć kluczowe znaczenie, a decydować będą nie tylko emocje, ale też logistyka: poprawne zgłoszenia do komisji wyborczych i mobilizacja elektoratu - tłumaczył.