Mariano Rajoy - zbawca Hiszpanii

Rajoy nie tylko ratuje jedność kraju, ale także mimo bolesnych reform pewnie wygra wybory do Kortezów. Tylko Cameron osiągnął w Europie tak wiele.

Aktualizacja: 23.11.2015 17:51 Publikacja: 22.11.2015 20:07

Mariano Rajoy rozpoczął w sobotę kampanię przed wyborami do Kortezów 20 grudnia. Jego Partia Ludowa

Mariano Rajoy rozpoczął w sobotę kampanię przed wyborami do Kortezów 20 grudnia. Jego Partia Ludowa może liczyć na prawie 30 proc. głosów

Foto: AFP

jędrzej bielecki

Premier nie przypadkowo rozpoczął w sobotę kampanię wyborczą od Barcelony i wybrał hasło „Espana en serio" (Hiszpania na poważnie). Paradoksalnie to starcie z katalońskim ruchem niepodległościowym stało się podstawowym atutem lidera Partii Ludowej (PP).

Jeszcze kilka tygodni temu sprawa wyglądała dla Mariano Rajoya źle. 27 września koalicja Junts pel Si (Razem dla tak) i lewackiej CUP zdobyła w wyborach regionalnych 72 deputowanych w 135-osobowym parlamencie w Barcelonie. Zaraz potem dotychczasowy kataloński premier Artur Mas ogłosił radykalny program budowy w zaledwie 18 miesięcy instytucji niezależnego państwa. W ten sposób Mas, choć umoczony w afery korupcyjne i zwolennik liberalnej gospodarki, chciał utrzymać poparcie CUP i pozostać na czele barcelońskiej Generalitat.

To, co miało być programem budowy nowego państwa, szybko przemieniło się jednak w kabaret.

– Program Masa staje się niczym więcej jak pustą deklaracją. Niepodległość Katalonii jest coraz mniej prawdopodobna – mówi „Rz" Oriol Bartomeus, znany politolog z Uniwersytetu w Barcelonie.

Przede wszystkim CUP nie dotrzymała słowa i nie poparła Masa na szefa rządu. W Barcelonie wciąż nie ma więc rządu, prowincja dryfuje.

Poza tym ambitny plan powołania niezależnych instytucji katalońskich okazuje się niemożliwy do zrealizowania.

– Administracja, wymiar sprawiedliwości, nawet policja bezpośrednia podporządkowana Generalitat zapowiadają, że pozostaną wierni obecnemu prawu, a więc jedności Hiszpanii – mówi Bartomeus.

Ale, co zapewne najważniejsze, Mas nie zdołał zmyć pierworodnego grzechu swojego ruchu: braku większości w samej Katalonii dla oderwania się od Hiszpanii.

Owszem, w wyborach lokalnych 27 września koalicja Junts pel Si i CUP zdobyły większość mandatów, ale już nie głosów. Za oboma ugrupowaniami opowiedziało się bowiem 47,8 proc wyborców. A to mimo zaklęć Masa zdecydowanie za mało, aby rozstrzygnąć o tak fundamentalnej sprawie jak rozbicie jednego z sześciu dużych krajów Unii Europejskiej.

Ten błąd katalońska opinia publiczna widzi z każdym dniem z coraz większą ostrością. Z opublikowanego właśnie sondażu instytutu Metroscopia wynika, że już 60 proc. Katalończyków jest przeciwnych procesowi „desconexion", odłączenia od Hiszpanii, a jedynie 27 proc. uważa, że powinien być wprowadzony w życie. Gdyby dziś doszło do referendum w sprawie niepodległości, 44 proc. mieszkańców prowincji poparłoby takie rozwiązanie, a 50 proc. byłoby przeciw. Jednak udział zwolenników secesji spada do ledwie 36 proc., jeśli nowy kraj miałby pozostać poza Unią Europejską. I do 26 proc., gdyby Madryt zaproponował Katalonii trzecią drogę, czyli dodatkowe uprawnienia.

– Rajoy jest wielkim zwycięzcą sporu o niepodległość Katalonii, Mas wielkim przegranym – tłumaczy Oriol Bartomeus.

O ile notowania zwolenników oderwania się Katalonii od Hiszpanii szybko spadają, o tyle poparcie dla Partii Ludowej szybko rośnie. Prestiżowy Centro de Investigaciones Sociologicas (CIS) podaje, że w wyborach 28 grudnia PP otrzyma 29,1 proc., zdecydowanie więcej niż socjaliści (PSOE) – 25,3 proc. Co więcej, nowy, prawicowy ruch Ciudadanos (Obywatele), naturalny sojusznik Partii Ludowej, także może liczyć na dobry wynik – 14,7 proc., podczas gdy populistyczny lewacki ruch Podemos (Możemy), jeszcze rok temu faworyt wyborów, teraz spadł do 10,8 proc.

– Rajoy wykorzystał kataloński nacjonalizm, aby wystąpić w roli jedynego gwaranta jedności kraju, PSOE nie ma innego wyjścia, jak go popierać. W ciągu nadchodzącego miesiąca premier będzie podtrzymywał napięcie w Barcelonie, aby temat secesji pozostał żywy. Ale nie da się sprowokować, podejmując zbyt drastyczne kroki, które utrudniłyby porozumienie z katalońskimi władzami już po wyborach – uważa Bartomeus.

I rzeczywiście, na początku listopada Trybunał Konstytucyjny nakazał wstrzymanie tworzenia instytucji niezależnego katalońskiego państwa, uznając je za nielegalne, ale hiszpański rząd ani nie aresztował Masa i jego współpracowników, ani tym bardziej nie wysłał wojska na ulice Barcelony. Rajoy zdaje sobie sprawę, że to jedynie zwiększyłoby poparcie dla niepodległości Katalonii.

Wynik Partii Ludowej jest tym bardziej zaskakujący, że w ciągu czterech lat rządów Rajoy przeprowadził wyjątkowo drastyczne reformy rynkowe, w tym rynku pracy. Dzięki temu Hiszpania, która jeszcze w 2011 r. stała na skraju bankructwa, dziś należy do najszybciej rozwijających się państw Unii. Ale koszt takiej drakońskiej kuracji, w znacznym stopniu inspirowanej zaleceniami Berlina był ogromny: bezrobocie w królestwie pozostaje trzykrotnie większe niż w Polsce.

– PSOE nie potrafiło przedstawić alternatywnego pomysłu gospodarczego. To wykorzystał Rajoy – uważa Bartomeus.

Wiele tłumaczy także doświadczenie. 60-letni Mariano Rajoy w hiszpańskiej polityce liczy się od 34 lat. Pozostałe trzy główne partie kraju są kierowane przez charyzmatycznych, ale jednak nowicjuszy. Sam Artur Mas od Rajoya co prawda jest młodszy tylko o dziesięć miesięcy, ale najwyraźniej nie potrafił hiszpańskiemu premierowi dorównać.

W dzisiejszej zjednoczonej Europie tylko David Cameron, który zapobiegł oderwaniu od Zjednoczonego Królestwa Szkocji i postawił na nogi brytyjską gospodarkę, może się równać z Rajoyem.

Polityka
Rumunia: NATO wstrzymuje oddech przed wyborami prezydenckimi
Polityka
Szczyt NATO w Hadze. „Zełenski może nie być mile widziany"
Polityka
Euforia w Syrii. Trump obiecuje znieść sankcje
Polityka
Wyścig zbrojeń: NATO zdławi Rosję
Polityka
Nawet przedstawiciele MAGA krytykują Donalda Trumpa za chęć przyjęcia samolotu od Kataru