W ostatnią niedzielę, podczas gdy Donald Trump grał w golfa w klubie w West Palm Beach na Florydzie, agenci Secret Service oddali strzały do mężczyzny, który miał mieć w rękach coś, co przypominało broń.
Jak się okazało mężczyzna, który znajdował się kilkaset metrów od Trumpa, miał przy sobie karabin automatyczny. Porzucił go uciekając z miejsca zdarzenia, został potem jednak zatrzymany. FBI prowadzi dochodzenie.
Niedoszłym zabójcą okazał się Ryan Wesley Routh, który wcześniej w mediach społecznościowych deklarował, że chciałby „umrzeć w walce” z Rosjanami i że „Kreml musi być zrównany z ziemią”.
Do incydentu doszło prawie dokładnie dwa miesiące po tym, jak Thomas Matthew Crooks postrzelił Trumpa na wiecu w Butler w Pensylwanii 13 lipca, raniąc go w ucho. Zamachowiec wystrzelił wówczas aż osiem nabojów z karabinu typu AR z dachu budynku tuż obok miejsca zgromadzenia i w momencie strzelaniny znajdował się w odległości 200–300 metrów od Trumpa.
Drugi zamach na Trumpa. Kandydat republikanów oskarża Bidena i Harris
Dzień po drugiej próbie zamachu Donald Trump oświadczył w rozmowie z Fox News, że to retoryka prezydenta Joe Bidena i jego rywalki w wyborach prezydenckich Kamali Harris podżega do zamachów na niego.