„Opanowane przez ludzi PiS służby specjalne nielegalnie inwigilowały Roberta Raczyńskiego, prezydenta Lubina, lidera Bezpartyjnych Samorządowców i koalicjanta PiS w sejmiku dolnośląskim. Agenci nie tylko ściągnęli setki jego rozmów z popularnego komunikatora, podsłuchiwali rozmowy i rejestrowali spotkania, ale także w jego samochodzie zainstalowali sprzęt szpiegujący jego ruchy, a nocą wchodzili również do jego domu” – tak w lutym Onet, a potem „Superwizjer” TVN w reportażu „Brudna gra”, opisywali kulisy rzekomej operacji ABW.
Czytaj więcej
Służby mogą podsłuchiwać, ale muszą przy tym trzymać się skonkretyzowanych prawnych zasad - w innym przypadku, nieprawidłowo zgromadzony materiał nie może być wykorzystany w procesie, a służby same narażają się na zarzut nielegalnego działania.
„Z materiałów wynika, że Raczyński i czołowi politycy PiS czerpią zyski z zatruwania środowiska i zakopywania śmieci na Dolnym Śląsku. W rozmowach Raczyńskiego i Pudełki pojawiają się także dotyczące ich skandaliczne wątki obyczajowe” – napisali dziennikarze Onetu. Jednego z rozmówców dziennikarzy przedstawiono jako funkcjonariusza ABW biorącego udział w inwigilacji. Twierdził on, że nielegalną inwigilację prowadził na zlecenie przełożonego z ABW, kapitana Marcina P., „który nie ukrywał swoich propisowskich sympatii”.
Przeprowadzone przez ABW czynności wyjaśniające jednoznacznie wykazały, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie brali udziału w działaniach opisanych w artykule
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Sprawa wywołała poruszenie, a Tomasz Siemoniak, minister koordynator służb specjalnych polecił wszcząć kontrolę w ABW. Nie potwierdziła ona informacji.