Wybory rozstrzygnie starcie w około 300 okręgach, w których do II tury przeszło trzech kandydatów
Czy zatem ostatni czynnik, który ograniczał sukces Le Pen - obawa przed utrzymaniem demokracji i państwa prawa - wciąż pozostaje w mocy? W Paryżu z rozrzewnieniem wspomina się rok 2002 roku, kiedy niespodziewanie do drugiej tury wyborów prezydenckich przeszedł Jean-Marie Le Pen, ojciec liderki skrajnej prawicy. Apel o budowę frontu republikański zadziałał wówczas bez zarzutów: od lewicy po prawicę 84 proc. Francuzów poparło wtedy w drugiej turze Jacquesa Chiraca.
W niedzielny wieczór zaczęto budować podobny front. Ma być równie szeroki jak ten sprzed 22 lat: od radykalnej lewicy Jean-Luc Melenchona po mocno konserwatywne ugrupowanie Horizons Edouard Philippe’a, który wchodzi w skład koalicji prezydenckiej Ensemble (Razem). Wszyscy oni zapowiedzieli, że wycofają swoich kandydatów w drugiej turze jeśli nie zajęli pierwszego lub drugiego miejsca i poprą tego, kto najlepiej rokuje w walce ze Zjednoczeniem Narodowym. Układ, w którym o mandat walczy aż trzech kandydatów, obejmuje rekordowe około 300 (na 577) okręgów. Tak się stało z uwagi na rekordową (67 proc.) frekwencję: zgodnie z ordynacją, jeśli w pierwszej turze nikt nie dostał ponad połowy głosów, do kolejnej rozgrywki przechodzą ci, którzy uzyskali poparcie ponad 12,5 proc. uprawnionych do głosowania.
W pierwszej turze wybranych zostało 76 deputowanych, z czego (to kolejny rekord) 39 ze Zjednoczenia Narodowego. To, czy Le Pen uzyska 7 lipca większość 289 posłów i zdoła wymusić na Macronie mianowanie jej faworyta, Jordana Bardelli, na stanowisko premiera, zależy więc w ogromnym stopniu od tego, czy w imię wartości republikańskich wyborcy o konserwatywnych poglądach poprą kandydatów lewicy i odwrotnie.
Wybory we Francji: Tylko Republikanie nie chcą rozstrzygnąć kto jest groźniejszy — Marine Le Pen czy Jean-Luc Mélenchon
Gra jest na tyle złożona, że instytuty badania opinii publicznej mają w tej sprawie odmienne zdanie. Dla Ifop Zjednoczenie Narodowe dostanie w maksymalnej wersji 270 mandatów, Ipsos podaje 280, Harris 295, a Elabe 310. Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada więc, że Le Pen tym razem jeszcze nie dojdzie do władzy, choć jej sukces i tak będzie niezwykły. Tak też to widzą inwestorzy finansowi. W poniedziałek indeks giełdy paryskiej skoczył o 2,5 proc. (banków o 5 proc.) kiedy okazało się, że scenariusz, w którym skrajna prawica lub skrajna lewica sprawuje samodzielnie rządy, nie jest już tak prawdopodobny.
Formacja Le Pen dostała w pierwszej turze 33 proc. głosów, jednak instytucje V Republiki, które przez lata dawały jej minimalną reprezentację w parlamencie, bo promowały największe ugrupowania głównego nurtu, teraz niespodziewanie grają na jej korzyść. Stąd w ogóle możliwość przejęcie przez ZN połowy mandatów. Jeszcze w 2012 partia Le Pen miała dwóch deputowanych, w 2017 — 8 a w 2022 — 89.