- Ja nie mam zwyczaju nagrywać potajemnie innych osób i też nie pamiętam wszystkich rozmów, które na przestrzeni wielu lat prowadziłem rozmowy z różnymi osobami. To co mogę potwierdzić to to, że są to fragmenty rozmów, wyrwane z kontekstu. Nie wiem jakim socjopatą trzeba być, żeby najpierw budować interpersonalne relacje, a potem prowokować i nagrywać inną osobę. Chyba, że chodzi tu o jakieś kwestie związane z prowokacją, korzyściami materialnymi. Takie podejrzenia się pojawiły, przekazaliśmy je do prokuratury — odparł. Romanowski mówił też, że nie sposób określić co w publikowanych nagraniach jest „prawdą a co manipulacją”.
Pytany o zatrudnienie Mraza w Ministerstwie Sprawiedliwości i słowa Sebastiana Kalety, że jedynym zarzutem w tej sprawie jest „dobór współpracowników” przez Romanowskiego, były wiceminister sprawiedliwości odparł, że "nie popełnia błędów ten kto nic nie robi".
- Jeśli chodzi o samą treść tych ujawnionych nagrań, powiem tak: ile jeszcze ich nie ma, tych, które potwierdzają zupełnie coś innego — dodał.
- Na koniec dnia okaże się, że tu nie było żadnych nieprawidłowości tylko mamy próbę stworzenia wrażenia medialnego, poprzez publikowanie tych materiałów w mediach — mówił też.
- Tutaj nie ma żadnych podstaw prawnych, by kogokolwiek pociągać do odpowiedzialności. To jest akcja polityczna, medialna, te wszystkie rzeczy są wykorzystywane przed kampanią wyborczą - przekonywał.
Środki na kampanię wyborczą Suwerennej Polski z Funduszu Sprawiedliwości? Marcin Romanowski: Nie, ze składek
Na pytanie czy może zapewnić, że środki z Funduszu Sprawiedliwości były wydawane zgodnie z prawem, Romanowski odparł, że "absolutnie tak". - Tu nie było żadnego złamania prawa. Jeśli chodzi o regulacje dotyczące Funduszu przypomnę, że projekty dotyczyły przeciwdziałania przestępczości i jej przyczynom, i to nie my sobie go wymyśliliśmy, tylko ustawodawca. Druga sprawa związana z rzekomym ustawianiem konkursów: zadaniem komisji konkursowych było rekomendowanie, natomiast decydowanie było po stronie dysponenta, dysponent musiał mieć konkretną wiedzę - tłumaczył. Wcześniej inni politycy Suwerennej Polski też wskazywali, że zgodnie z prawem ostateczną decyzję o przyznaniu środków podejmował odpowiedzialny za fundusz wiceminister sprawiedliwości.