Chociaż od wyborów samorządowych minęło już ponad półtora miesiąca, to w kilku regionach kraju nadal nie ma wybranych nowych władz – marszałków i zarządów województw. Jak się okazuje, na ostateczne rozstrzygnięcia trzeba będzie poczekać aż do czerwca, na czas już po wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zegar dla samorządowców i dla partyjnych centrali – zaangażowanych bardzo mocno w sprawy regionalne – jest jednak nieubłagany. Zgodnie z prawem, jeśli przez trzy miesiące od ogłoszenia wyniku wyborów nie doszło do wyboru władz województwa, konieczne są przedterminowe wybory. Taka sytuacja miała już miejsce w 2007 roku na Podlasiu. Wtedy nie doszło do porozumienia na linii PiS-Samoobrona. Czy historia się powtórzy?
Mazowsze: pat w koalicji rządzącej. PiS przygląda się sejmikowi
Sytuacja w sejmiku województwa mazowieckiego jest patowa mimo rozstrzygnięcia 7 kwietnia 2024 roku. Wtedy co prawda PiS zdobyło najwięcej mandatów, ale to koalicja rządząca ma większość w sejmiku. Wszystko wydawało się oczywiste: marszałek Adam Struzik z rekordową liczbą głosów (ponad 74 tysiące) zadeklarował (mówił to na łamach „Rzeczpospolitej”), że jest gotów sprawować urząd marszałka w kolejnej kadencji. Dla PSL to jeden z najważniejszych regionów. Minęły jednak kolejne tygodnie i do porozumienia jeszcze nie doszło. Z naszych rozmów wynika, że do pata doszło ramach koalicji rządzącej – na tle podziału stanowisk w nowym zarządzie. Kolejna sesja sejmiku planowana jest na 10 czerwca – czyli na moment już po wyborach do PE.
Cała historię uważnie obserwują politycy PiS w sejmiku. – Obecna sytuacja w sejmiku mazowieckim wynika z układu sił w koalicji. Jak się okazało, jest więcej partnerów w jej ramach, niż się pierwotnie zapowiadało. Jest jeszcze Nowa Lewica, która została decyzją Donalda Tuska włączana do tejże sejmikowej koalicji. I w związku z tym ktoś musi stracić stanowisko w zarządzie województwa, aby ktoś mógł je objąć. To również kwestia samego marszałka Struzika, którego PO nie widziała ponownie jako marszałka województwa. To była również kość niezgody – podkreśla w rozmowie z nami radny Paweł Lisiecki z PiS.
PiS po cichu przed wyborami liczyło na wyborczą niespodziankę na Mazowszu, ale te nadzieje okazały się jednak płonne. Co nie zmienia faktu, że politycy partii Kaczyńskiego bardzo uważnie śledzą napięcia na Mazowszu.
Małopolska: Pat w samym PiS
Nowych władz nie ma też w Małopolsce. Tu sytuacja jest inna niż na Mazowszu, bo większość w wyborach zdobyło PiS. Utrzymanie władzy w Małopolsce było jednym z ważniejszych osiągnięć partii Kaczyńskiego w wyborach samorządowych. Przynajmniej teoretycznie, bo do wyboru nowego marszałka – mimo samodzielnej większości partii Jarosława Kaczyńskiego – jeszcze nie doszło. W pierwszym głosowaniu Łukasz Kmita nie zdobył tylko 13 głosów. Klub PiS w sejmiku liczy 21 osób. Pat utrzymuje się od tygodni. I wygląda na to, że do kolejnego głosowania dojdzie dopiero w czerwcu. – Odwlekanie wyborów marszałka na po wyborach do PE jest dowodem na to, że dla PiS najważniejsza walka to walka wewnętrzna pomiędzy frakcją Beaty Szydło a frakcją Ryszarda Terleckiego – mówi nam Tomasz Urynowicz, były wicemarszałek województwa małopolskiego. – Ciągle trwa przegrupowywanie. I pokazywanie, kto jest mocniejszy wewnątrz. Bez względu na to nie bardzo chce mi się wierzyć, że obecny marszałek, który jest symbolem wszystkich możliwych patologii, które przypisywane były PiS, nagle odwróci front i zawrze koalicję z Platforma Obywatelską czy z PSL. Mam za to przekonanie, że dojdzie do uporządkowania sytuacji wewnętrznej w PiS i tych wewnętrznych sporów. To w dużej mierze zależy od tego, czy Beacie Szydło uda się wzmocnić pozycję w ramach PiS i znów osiągnąć rekordowy wynik w wyborach do PE – podsumowuje w rozmowie z nami Urynowicz.