Pokrętna logika rosyjskich śledczych
O dziwo, w bazie nie znaleźli się radni czeskiej Pragi, którzy zdecydowali o usunięciu pomnika marszałka Iwana Koniewa. Dwukrotnie zajmował on czeską stolicę. Po raz pierwszy w 1945 roku, a po raz drugi, w 1968 roku brał udział w planowaniu inwazji państw Układu Warszawskiego na Czechosłowację.
Za to jest w niej bułgarski dziennikarz Chrysto Grozew, członek słynnej grupy śledczej Bellingcat. Pomógł m.in. w odnalezieniu trucicieli z rosyjskiej policji politycznej FSB, którzy omal nie zamordowali rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.
„Na podstawie skąpych danych w bazie MSW trudno zrozumieć, według jakiej logiki śledczy wybierają winnych w usuwaniu sowieckich pomników. Ale listy gończe zazwyczaj są rozsyłane po publicznych oświadczeniach i poleceniach (szefa rosyjskiego Komitetu Śledczego) Aleksandra Bastrykina” – pisze Mediazona.
Czy to NATO usuwa sowieckie pomniki
Jeszcze trudniej pojąć, po co Rosjanie rozsyłają listy gończe za ludźmi, którzy raczej nigdy nie przyjadą do Rosji czy zostaną złapani przez policję Putina.
- W Rosji wszystko widzą „państwowo”. A pomniki przecież to sprawa społeczna i to społeczeństwo decyduje, czy je usuwać czy stawiać. (…) A tego nie mogą zrozumieć np. w rosyjskim ministerstwie spraw zagranicznych. Dlatego w MSZ i (rzeczniczka resortu) Maria Zacharowa myślą, że wszystkie decyzje o usuwaniu pomników podejmowane są na poziomie NATO. Bo w Rosji to sprawa państwowej polityki – mówił cztery lata temu, przy opublikowaniu pierwszej fali rosyjskich listów gończych niezależny rosyjski politolog i dziennikarz Siergiej Miedwiediew.
- (Rosyjskie) Państwo, zamiast tworzyć plany na przyszłość całkowicie przesiedliło się w przeszłość, żyje przeszłością, rekonstruuje dawną, własną wielkość. Dlatego tak wiele uwagi poświęca pomnikom, one wydają się świętymi obiektami, których nie wolno ruszać – dodaje.