Resztki demokracji w Bangladeszu

Wybory zapewne znowu wygra partia szefowej rządu. Ugrupowanie jej odwiecznej rywalki, byłej premier, bojkotuje głosowanie 7 stycznia.

Publikacja: 05.01.2024 03:00

Sheikh Hasina stoi na czele rządu od 2009 roku. Była też premierem w latach 1996–2001

Sheikh Hasina stoi na czele rządu od 2009 roku. Była też premierem w latach 1996–2001

Foto: afp

Bangladesz to ósmy pod względem populacji kraj świata i trzeci w tej konkurencji, po Indonezji i Pakistanie, wśród krajów muzułmańskich. 173 miliony ludzi mieszkają na terytorium mniejszym niż połowa Polski, niełatwym do życia ze względu na klimat i obfitość wód delty Gangesu.

Do niedawna symbol wielkiej biedy i różnorakich nieszczęść. Choć Bangladesz jest jeszcze wśród 65 najbiedniejszych krajów świata, to szybko się rozwija, od kilkunastu lat notuje wzrost PKB w granicach 6–7 proc. rocznie, tylko w pandemicznym 2020 r. było nieco gorzej – 3,4 proc.

Czytaj więcej

Kim są najwięksi dłużnicy Kremla? Hojna pomoc Putina dla sojuszników

W kategorii PKB per capita z uwzględnieniem wartości nabywczej wyprzedził już, co szczególnie symboliczne, Pakistan, od którego oderwał się w 1971 roku (przed uzyskaniem niepodległości nazywał się Pakistanem Wschodnim).

Bank Światowy już od prawie dekady umieszcza Bangladesz wśród państw o dochodach nisko-średnich i chwali za błyskawiczne zmniejszanie się grona mieszkańców żyjących poniżej granicy ubóstwa, czyli 2,15 dolara dziennie, teraz w takiej sytuacji jest 5 proc. ludności. W ciągu kilkunastu lat około 30 milionów Banglijczyków przekroczyło tę granicę.

Siłą napędową gospodarki jest sektor tekstylny, zatrudniający 4 miliony pracowników. To także dzięki niemu Polska jest na piątym miejscu na liście importerów towarów z tego kraju (tam polskie firmy produkują odzież).

Czytaj więcej

Wielkie rozszerzenie BRICS. Nie wszyscy go chcą

Postęp tylko w gospodarce

Niestety – jak podkreśla Chietigj Bajpaee, analityk londyńskiego think tanku Chatham House – Bangladesz jest najlepszym na świecie przykładem tego, że wraz z rozwojem ekonomicznym nie następuje postęp demokracji. Nawet gorzej: Bangladesz staje się coraz mniej demokratyczny w tempie podobnym, jak się rozwija gospodarczo.

W prestiżowym rankingu (Democracy Index) brytyjskiego tygodnika „The Economist” Bangladesz osunął się do kategorii reżimy hybrydowe, ale wciąż brakuje mu bardzo niewiele, by trafić do wyższej kategorii – demokracji z wadami.

W rankingach organizacji zajmujących się prawami człowieka Bangladesz wypada znacznie gorzej.

Wydarzenia z ostatnich miesięcy przed wyborami, które odbędą się 7 stycznia, nie wróżą jednak postępu w zakresie demokracji. Już jesienią, gdy dochodziło do protestów antyrządowych, w których brali też udział robotnicy przemysłu tekstylnego, tysiące opozycjonistów trafiło do aresztów.

Pokojowy noblista z wyrokiem

Kilka dni temu wyrok pozbawienia wolności na sześć miesięcy usłyszał najbardziej chyba znany Banglijczyk, laureat pokojowego Nobla z 2006 r. Muhammad Yunus. Sąd uznał go za winnego łamania praw pracowniczych, czemu on zaprzecza, a jego zwolennicy są przekonani, że wyrok to zemsta premier Sheikh Hasiny.

Czytaj więcej

Zdobywca Pokojowej Nagrody Nobla skazany na karę więzienia

Yunus wymyślił mikrokredyty, które pomogły rozruszać drobne biznesy głównie kobietom, za to dostał Nobla. Udzielaniem pożyczek zajmuje się założony przez niego bank, w którym według sądu dochodziło do nadużyć w sprawach pracowniczych. Muhammad Yunus jest jednocześnie politykiem, ma własną niewielką partię, której premier Sheikh Hasina nienawidzi, a noblistę uważa za hipokrytę i nazywa podobno „krwiopijcą”.

Walka kobiet

Przez przeszło trzy ostatnie dekady walka polityczna rozgrywała się między dwiema kobietami i ich partiami. Między niegdyś centrową, a teraz raczej autorytarną, Ligą Awami pod wodzą Sheikh Hasiny i Partią Narodową Bangladeszu (BNP), której przewodzi Khaleda Zia.

Zmieniały się na stanowisku premiera. Khaleda Zia stała na czele rządu w latach 1991–1996 oraz 2001–2006, a Sheikh Hasina w latach 1996–2001. I jest nią znowu od 2009 roku.

Co było w latach 2006–2009? – wtedy w Bangladeszu władzę sprawował tymczasowy rząd techniczny. Takiego niepartyjnego rządu domagali się uczestnicy ubiegłorocznych protestów, ale premier Sheikh Hasina nie chce o nim słyszeć. Poprzedni niepartyjny rząd przerodził się w coś w rodzaju junty, ogłosił stan wyjątkowy i aresztował obie przywódczynie.

Sheikh Hasina nie bierze też pod uwagę powrotu do władzy Partii Narodowej Bangladeszu.

„Oni by nas zabili”

Jak powiedział kilka miesięcy temu dziennikowi „The New York Times” doradca pani premier – ci z BNP „by nas zabili”, gdyby wygrali wybory. Z kolei BNP zarzuca Sheikh Hasinie, że od 2009 r., gdy wróciła do władzy, życie straciło kilkuset członków partii.

Na powrót BNP się nie zanosi, partia ta bojkotuje niedzielne wybory. Nic dziwnego – mnóstwo jej liderów trafiło za kraty. A jej liderka Khaleda Zia od dawna jest wyłączona z działalności politycznej, najpierw siedziała w więzieniu z zarzutami korupcyjnymi, a ostatnio jest w areszcie domowym.

Ostrzeżenie z Ameryki

W poprzednich wyborach, w 2018 roku, Liga Awami odniosła druzgocące zwycięstwo, zdobyła trzy czwarte głosów. Ale wielu obserwatorów uznało, że nie były wolne ani sprawiedliwie przeprowadzone.

USA wysłały w zeszłym roku sygnał ostrzegawczy pod adresem władz Bangladeszu – politycy i urzędnicy odpowiedzialni za „niszczenie demokratycznego procesu wyborczego” będą objęci sankcjami wizowymi.

To delikatny problem, nadmierne naciski mogą doprowadzić do zwrócenia się Bangladeszu ku Chinom. Na razie kraj balansuje między najważniejszymi graczami światowymi, ma dobre stosunki z dwoma rywalizującymi azjatyckimi mocarstwami – Indiami i Chinami.

Chyba nikt nie wątpi, że i teraz wygra Liga Awami, a Sheikh Hasina będzie kolejną kadencję szefową rządu. I będzie próbowała przedstawić wybory jako wolne, bo wystartuje w nich ponad 20 ugrupowań, choć raczej niewielkich i współpracujących z Ligą Awami. A siebie jako obrończynię świeckości kraju. Bo nie dopuściła do udziału w wyborach jednej radykalnie islamskiej partii, a coraz bardziej usuwająca się w kierunku islamistycznym BNP sama się wyeliminowała.

– Te wybory prawdopodobnie wywołają wielkie kontrowersje i doprowadzą do wybuchu przemocy – uważają analitycy think tanku Chatham House Chietigj Bajpaee i Patrick Schröder.

Bangladesz to ósmy pod względem populacji kraj świata i trzeci w tej konkurencji, po Indonezji i Pakistanie, wśród krajów muzułmańskich. 173 miliony ludzi mieszkają na terytorium mniejszym niż połowa Polski, niełatwym do życia ze względu na klimat i obfitość wód delty Gangesu.

Do niedawna symbol wielkiej biedy i różnorakich nieszczęść. Choć Bangladesz jest jeszcze wśród 65 najbiedniejszych krajów świata, to szybko się rozwija, od kilkunastu lat notuje wzrost PKB w granicach 6–7 proc. rocznie, tylko w pandemicznym 2020 r. było nieco gorzej – 3,4 proc.

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Łukaszenko i jego oblężona twierdza. Dyktator izoluje i zastrasza
Polityka
Irak będzie surowo karać za stosunki homoseksualne. "Ochrona przed moralną deprawacją"
Polityka
Berliner Zeitung: PiS zrobi z Sikorskiego rosyjskiego agenta
Polityka
„Tylko my możemy zatrzymać brunatne siły w Europie”. Konwencja wyborcza Lewicy
Polityka
Rosja i Iran mają sposoby na zachodnie sankcje