Izrael: Sędziowie uderzają w Beniamina Netanjahu w czasie wojny

Historyczny wyrok Sądu Najwyższego przypomniał o politycznym rozdarciu Izraela, przez ostatnie miesiące skupionego na wojnie z Hamasem.

Publikacja: 02.01.2024 06:47

Beniamin Netanjahu

Beniamin Netanjahu

Foto: AFP

Przed wielkim atakiem terrorystycznym Hamasu z 7 października przez Izrael przetaczały się wielotysięczne demonstracje przeciwników zmian prawnych dokonywanych przez rząd Beniamina Netanjahu. Po wybuchu wojny wywołanej tym atakiem protesty zniknęły, z czasem na ulicach pojawiły się niewielkie grupy najbardziej zagorzałych przeciwników skrajnie prawicowego rządu.

Panowało przekonanie, że na rozliczenie Netanjahu – przede wszystkim za błędy, które pozwoliły Hamasowi na tak krwawy atak – przyjdzie czas po zakończeniu wojny.

W połowie wojny z Hamasem możliwy kryzys konstytucyjny w Izraelu

Teraz spór o kontrowersyjną reformę prawa na całego powrócił do polityki Izraela. Mówi się nawet o możliwym kryzysie konstytucyjnym – w połowie wojny, która ma zadecydować o przyszłym bezpieczeństwie Izraela.

Czytaj więcej

Sąd Najwyższy w Izraelu odrzucił reformę sądownictwa premiera Netanjahu

Stało się tak, bo 1 stycznia Sąd Najwyższy, minimalną większością głosów (8 z 15), obalił kluczowy element tej reformy, przyjęty przez Kneset w lipcu zeszłego roku.

Po raz pierwszy w historii izraelski Sąd Najwyższy uchylił poprawkę do ustaw zasadniczych. W kraju, w którym nie ma konstytucji, mają one najwyższą rangę, choć przyjmowane są zwykłą większością głosów przez jednoizbowy parlament.

Tym samym Sąd wystąpił w obronie własnego prawa do korygowania poczynań większości parlamentarnej i rządu. Przyjęta w lipcu poprawka odbierała bowiem możliwość ingerencji SN w decyzje premiera czy poszczególnych ministrów, jeżeli uznał je za „nieracjonalne”, czyli na przykład szkodzące demokracji czy sprzyjające korupcji.

Czytaj więcej

18 izraelskich żołnierzy zastrzelili w Strefie Gazy izraelscy żołnierze

Przyczyny decyzji sędziów: W Izraelu brakuje innych mechanizmów kontroli i równoważenia władzy wykonawczej 

Każdy z 15 sędziów napisał własną opinię. Ci, którzy byli za uchyleniem, w tym przewodnicząca Sądu Najwyższego Ester Hajut, podkreślali – co opisał „The New York Times” – że stosowanie tzw. zasady racjonalności, którą odrzuciła w lipcu ekipa Netanjahu, dawało obywatelom szansę ochrony przed arbitralnymi decyzjami rządu, często motywowanymi politycznie.

Ta zasada była szczególnie ważna w Izraelu, gdzie brakuje innych mechanizmów kontroli i równoważenia władzy wykonawczej czy jak to ujął jeden z liberalnych sędziów, „gdzie występuje poważny deficyt demokracji”. Wśród siedmiu przeciwników uchylenia poprawki Knesetu są tacy, którzy uważali, że „reforma nie była może najlepiej skonstruowana”, ale to nie powód, by ją odrzucać. A także tacy, którzy są zdania, że Sąd Najwyższy nie może odrzucić żadnej z ustaw zasadniczych. Jednak znaczna większość sędziów, 12 z 15, uznała, że SN ma takie prawo.

Niektórzy zwracali uwagę, że gdyby sąd czekał z wyrokiem w sprawie zasady racjonalności, to wynik głosowania mógłby być inny. Bo dwoje sędziów, w tym przewodnicząca Hajut, zaraz przechodzi na emeryturę.

Według partii Netanjahu decyzja "jest sprzeczna z wolą narodu, który chce być zjednoczony zwłaszcza w czasie wojny”

Wyrok przypomniał o głębokich podziałach politycznych w Izraelu. W poniedziałek z ostrą krytyką wystąpił obóz rządowy, a radość wyrażała opozycja i organizacje walczące o demokrację. We wtorek reakcje były już jednak wyciszone, co interpretowano jako próbę skupienia się na najważniejszym dla Izraela – na wojnie.

„Decyzja Sądu Najwyższego jest sprzeczna z wolą narodu, który chce być zjednoczony zwłaszcza w czasie wojny” – wydała w poniedziałek oświadczenie partia premiera Netanjahu, Likud. Jest w nim też mowa, że decyzja SN jest „godna pożałowania”, także dlatego, że w wojnie z Hamasem walczą i ryzykują życie izraelscy żołnierze o różnych poglądach – lewicowych i prawicowych.

Czytaj więcej

Lotniskowiec USA wraca do bazy. "NYT": Napięte relacje USA-Izrael

Lider opozycji Jair Lapid, szef centrowej partii Jesz Atid, pochwalił Sąd Najwyższy za „wypełnienie zadania ochrony obywateli” i podkreślił, że źródłem siły państwa izraelskiego jest jego żydowski, praworządny, demokratyczny i liberalny charakter.

Co szczególnie przykre dla Netanjahu, do uszanowania wyroku wezwał także Benny Gantz, przedstawiciel opozycji wchodzący w skład gabinetu wojennego utworzonego pięć dni po ataku Hamasu na Izrael. Są w nim oprócz byłego ministra obrony Gantza premier Netanjahu i obecny szef resortu obrony Joaw Gallant (też jak szef rządu z Likudu).

Długa wojna jest w interesie i Hamasu, i Netanjahu. Dopóki trwa, dopóty premier nie będzie rozliczony z błędów podległych mu służb

Gantz wezwał również do odłożenia sporów politycznych na czas po zakończeniu wojny w Gazie.

Daleko do osiągnięcia izraelskich celów wojny 

Do końca wojny jest daleko. Biorąc pod uwagę cele, które postawił sobie rząd i armia, to w najlepszym wypadku można mówić o połowie wojny. Dwa główne cele to uwolnienie izraelskich zakładników, uprowadzonych przez palestyńskich terrorystów 7 października, oraz eliminacja Hamasu. Z tym drugim powiązany jest jeszcze najtrudniejszy cel – zapewnienie Izraelowi bezpieczeństwa na długie lata.

Połowa z około 240 zakładników nie wróciła do domu. I ostatnio nic nie wskazuje na to, by możliwa była kolejna wymiana izraelskich zakładników na palestyńskich więźniów, na wzór tej przeprowadzonej w czasie zawieszenia broni w listopadzie.

Prawdopodobnie kilkunastu z tych, których nie uwolniono, nie żyje. Spora część zakładników to żołnierze i funkcjonariusze innych służb mundurowych, za ich uwolnienie cena podyktowana przez Hamas może być bardzo wysoka.

Czytaj więcej

Strefa Gazy: Izrael przegrupowuje siły i zapowiada "walkę przez cały 2024 r."

Eliminacja czy likwidacja Hamasu nie została dokładnie zdefiniowana przez Izraelczyków. Ale jeżeli miałaby oznaczać zabicie lub złapanie wszystkich uzbrojonych bojowników Hamasu i innych wspierających go palestyńskich organizacji terrorystycznych z Gazy, to do całkowitej eliminacji jeszcze bardzo daleko. Przed 7 października szacowano, że było ich około 30 tysięcy. A kilka dni temu rzecznik izraelskiej armii mówił o 8 tysiącach zabitych terrorystów. Nie podał źródeł tych danych.

Według kontestowanych danych palestyńskiego ministerstwa zdrowia powiązanego z Hamasem do 1 stycznia w Gazie zginęło prawie 22 tysiące ludzi, w tym 70 procent kobiet i dzieci (tych ostatnich – ponad 9 tysięcy).

Wyborów w Izraelu szybko nie będzie. Gdyby były, Netanjahu straciłby władzę

Długa wojna jest w interesie i Hamasu, i Netanjahu. Dopóki trwa, dopóty premier nie będzie rozliczony z błędów podległych mu służb, które przeoczyły lub zignorowały przygotowania Hamasu do wielkiego ataku. I nie odejdzie ze stanowiska, choć część opozycji, nie bacząc na wojnę, od jakiegoś czasu się tego domaga.

Jeżeli teraz odbyłyby się wybory w Izraelu, to jak wykazał opublikowany kilka dni temu sondaż dla telewizji Kanał 13, partia Netanjahu i jego koalicjanci ponieśliby sromotną porażkę, zdobywając ledwie 45 miejsc w 120-mandatowym Knesecie. Sam Likud kierowany przez premiera miałby tylko 16 posłów (teraz ma 32).

Przeciwnicy Netanjahu mogliby, co w Izraelu jest rzadkością, utworzyć rząd z komfortową większością (71 na 120). Na razie o wyborach jednak nie ma mowy, poprzednie odbyły się w listopadzie 2022 roku.

Przed wielkim atakiem terrorystycznym Hamasu z 7 października przez Izrael przetaczały się wielotysięczne demonstracje przeciwników zmian prawnych dokonywanych przez rząd Beniamina Netanjahu. Po wybuchu wojny wywołanej tym atakiem protesty zniknęły, z czasem na ulicach pojawiły się niewielkie grupy najbardziej zagorzałych przeciwników skrajnie prawicowego rządu.

Panowało przekonanie, że na rozliczenie Netanjahu – przede wszystkim za błędy, które pozwoliły Hamasowi na tak krwawy atak – przyjdzie czas po zakończeniu wojny.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Rozszerzenie UE w polu zainteresowania nowego polskiego komisarza
Polityka
Kamala Harris na prezydenta USA? Barack Obama przerwał milczenie
Polityka
Unia Europejska przekaże Ukrainie zyski z zamrożonych aktywów Rosji. Ursula von der Leyen: Nie ma lepszego symbolu
Polityka
Mariusz Kamiński w europarlamencie. „Panie komisarzu, pan jest głuchy i ślepy?”
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Polityka
Nigeryjski pomysł na protesty. Policja konfiskuje opony w całym kraju