Marek Migalski: Najważniejszy jest styl

Niezbędne jest twarde podejście do problemów sprokurowanych przez PiS i miękkie do ich wyborców.

Publikacja: 06.12.2023 03:00

Marek Migalski: Najważniejszy jest styl

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Powszechna jest opinia, że polityka to nie jazda figurowa na lodzie, bo w niej nie liczy się styl, lecz twarde fakty. Śmiem twierdzić, że jest dokładnie na odwrót – rzeczywistość i fakty mają znikome znaczenie, natomiast rozstrzygające o tym, czy traci się władzę, czy się ją uzyskuje, jest w właśnie styl.

Najlepszym przykładem na potwierdzenie tej ryzykownej tezy są rządy PiS. O tym, że partia ta przechodzi właśnie do opozycji, rozstrzygnęła forma rządów, a dopiero w drugiej kolejności treść. Bo przecież te osiem lat nie zakończyło się kryzysem ekonomicznym, kolejkami do sklepów, grzaniem się zziębniętych obywateli przy ulicznych koksownikach i wysokim bezrobociem oraz bezdomnością. Ktoś może jednak argumentować, że kraj jest zadłużony i szaleje inflacja. Jeśli tak, to jaka owa inflacja była w ostatnim roku? Ktoś pamięta dokładny jej wskaźnik? A jakie jest zadłużenie? Ilu wyborców jest w stanie rozróżnić dług publiczny od deficytu budżetowego? 10 procent? A ilu podać ich wysokości? Jeden?

Chamstwo i pogarda

Dla wyniku elekcji 15 października te obiektywne dane miały znikome znaczenie. Nie twierdzę, iż były zupełnie nieistotne, ale to nie one zdecydowały, że ludzie stali w kilometrowych kolejkach do lokali wyborczych. Rozstrzygnął o tym styl rządów Zjednoczonej Prawicy – buńczuczne wypowiedzi jej polityków, chamstwo i pogarda, którymi epatowali na każdym kroku, bezczelność w zawłaszczaniu państwa, nienawiść, którą przejawiali do inaczej myślących.

Czytaj więcej

Maciej Strzembosz: Radio i telewizja – jakie i czyje?

Knur w składzie porcelany

Dam przykład z własnego podwórka – tym, co najbardziej irytowało młodych ludzi, studentów, uczniów wyższych klas szkół średnich, nie były zmiany w programach nauczania czy wprowadzenie HiT jako nowego przedmiotu. Natomiast pełne obskurantyzmu wypowiedzi kurator Nowak czy styl knura w składzie z porcelaną prezentowany przez ministra Czarnka – owszem, tak. Ten ostatni ośmieszył system oceniania badaczy poprzez taką zmianę punktacji czasopism naukowych, że „Pedagogika Katolicka” (prowincjonalne pisemko, którego redakcja po otrzymaniu nowej wartości punktowej zawiadomiła autorów, że od teraz nie mogą przysyłać plagiatów i muszą stosować przypisy) miała 200 punktów, czyli dokładnie tyle, ile „Nature”, jedno z najlepszych czasopism naukowych świata. Ale nie to chyba ostatecznie skłoniło wielu z nas do pogonienia Czarnka i jego ekipy, lecz systematyczna pogarda okazywana naszemu środowisku. Gdyby ta grupa ignorantów po cichu i bez ostentacji wprowadzała do edukacji i nauki bardziej obskuranckie treści i zasady niż do tej pory, to być może niechęć do niej byłaby mniejsza. Właśnie ze względu na inny styl.

Sposób komunikowania się byłego już ministra edukacji i nauki nie był wyjątkiem, był normą. Prawie wszyscy członkowie poprzedniego gabinetu, od samego premiera, przez wicepremiera Glińskiego, po najmniej znaczących ministrów sportu czy cyfryzacji, okazywali lekceważenie dla inaczej myślących i świadomie zadawali im symboliczny ból. Gdyby swoje „reformy” wprowadzali bez zbędnej ostentacji, mogliby pójść w nich nawet dalej bez tak dużego oporu społecznego. Na własne nieszczęście nie mogli się opanować i urządzali publiczne seanse nienawiści wobec obywateli popierających opozycję, w czym oczywiście przodował sam Jarosław Kaczyński. Zapłacili za to 15 października.

Zła wiadomość dla PSL

Dlatego właśnie twierdzę, że styl jest ważniejszy niż rzeczywistość, forma istotniejsza od treści. A jeśli tak, to ważnym przesłaniem dla nowej większości jest to, by więcej robiła, a mniej gadała. Demokratyczna opozycja, która już za kilka dni stanie się demokratyczną koalicją, więcej zrealizuje ze swego programu i zapewni sobie dłuższe rządy, jeśli nie będzie werbalnie upokarzać swych przeciwników (a konkretnie ich elektoratu), powstrzyma się od buńczucznych wypowiedzi i butnych gestów, nie zawstydzi wyborców ostentacyjnym zawłaszczaniem państwowej spiżarni.

Czytaj więcej

Łukasz Warzecha: Słuszna walka przewoźników

Złą informacją dla PiS jest to, że chyba wiedzą o tym Donald Tusk, Szymon Hołownia czy Władysław Kosiniak-Kamysz (co do polityków Lewicy nie mam takiej pewności). Ich styl przypomina właśnie to, co w polityce przynosi długotrwałe korzyści. Liderzy PO, Polska 2050 i PSL preferują bowiem miękkie werbalne podejście do przeciwników i praktykowali już w przeszłości „politykę miłości”, co utrudnia walkę z nimi.

Wulgarna przemoc

Owa miłosna strategia wcale nie musi pokrywać się z  rzeczywistością i może de facto ukrywać twardą i bezwzględną walkę z przeciwnikami – zwłaszcza szef KO jest z tego znany. Ale właśnie o to chodzi – o twarde podejście do problemów sprokurowanych przez PiS oraz do polityków PiS, a miękkie do wyborców tej partii. Czyli o styl, a nie o rzeczywistość, o formę, nie o treść. Bo polityką miłości można także zadusić. I taki styl walki przynosi o wiele lepsze efekty niż brutalna i wulgarna przemoc. Reguła ta sprawdza się czasami na wschodnioazjatyckich ringach, gdzie konfrontują się ze sobą zawodnicy kung-fu i karate. Działa także w europejskiej i światowej polityce.

Autor jest politologiem, prof. UŚ

Powszechna jest opinia, że polityka to nie jazda figurowa na lodzie, bo w niej nie liczy się styl, lecz twarde fakty. Śmiem twierdzić, że jest dokładnie na odwrót – rzeczywistość i fakty mają znikome znaczenie, natomiast rozstrzygające o tym, czy traci się władzę, czy się ją uzyskuje, jest w właśnie styl.

Najlepszym przykładem na potwierdzenie tej ryzykownej tezy są rządy PiS. O tym, że partia ta przechodzi właśnie do opozycji, rozstrzygnęła forma rządów, a dopiero w drugiej kolejności treść. Bo przecież te osiem lat nie zakończyło się kryzysem ekonomicznym, kolejkami do sklepów, grzaniem się zziębniętych obywateli przy ulicznych koksownikach i wysokim bezrobociem oraz bezdomnością. Ktoś może jednak argumentować, że kraj jest zadłużony i szaleje inflacja. Jeśli tak, to jaka owa inflacja była w ostatnim roku? Ktoś pamięta dokładny jej wskaźnik? A jakie jest zadłużenie? Ilu wyborców jest w stanie rozróżnić dług publiczny od deficytu budżetowego? 10 procent? A ilu podać ich wysokości? Jeden?

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż: PiS z największym spadkiem. Rośnie Konfederacja
Polityka
Szkody wizerunkowe, gratka dla wywiadu. Specjaliści o asystentce Donalda Tuska
Polityka
Unia wszczyna procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski
Polityka
Polityczne Michałki. Sejm rusza na wakacje a PSL z kontrofensywą, zaś Giertych przynosi KO „kontent rozliczeniowy”
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Polityka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Jeden projekt w sprawie aborcji mógłby przejść