In vitro z budżetu państwa - debata w Sejmie. "Prawo do szczęścia", "przedsionek piekieł"

W Sejmie odbywa się pierwsze czytanie projektu "Tak dla in vitro", który ma przywrócić budżetową refundację in vitro w wysokości co najmniej 500 mln zł rocznie.

Publikacja: 22.11.2023 15:06

Posłowie na sali obrad. Sejm rozpatrywał projekt ws. refundacji in vitro

Posłowie na sali obrad. Sejm rozpatrywał projekt ws. refundacji in vitro

Foto: PAP/Piotr Nowak

Sejm w środę po godzinie 11:00 rozpoczął prace nad obywatelskim projektem ustawy ws. refundacji z budżetu państwa procedury pozaustrojowego zapłodnienia metodą in vitro.

Projekt ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych - złożony w poprzedniej kadencji - przewiduje, że minister zdrowia "opracuje, wdroży, zrealizuje i sfinansuje program polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmujący procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe prowadzone w ośrodkach medycznie wspomaganej prokreacji". Na program Ministerstwo Zdrowia miałoby przeznaczać nie mniej niż 500 milionów złotych rocznie.

Czytaj więcej

In vitro finansowane z budżetu? Poseł PiS: Trzeba się zacząć zastanawiać

W Polsce ok. 1,5 mln par boryka się z problemem niepłodności. W latach 2013-2016 w Polsce działał Narodowy Program Leczenia Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego, realizowany ze środków Ministerstwa Zdrowia. Dzięki programowi, na który przeznaczono 250 mln zł, na świat przyszły ponad 22 tysiące dzieci. PiS zrezygnowało z programu po przejęciu władzy, od 2016 r. metodę in vitro dofinansowują niektóre samorządy.

Podczas pierwszego czytania po zaprezentowaniu projektu posłowie wysłuchali dziesięciominutowych oświadczeń w imieniu klubów, później rozpoczęła się debata, do której zapisało się 83 posłów. W tej części każdy z parlamentarzystów mógł przemawiać przez maksymalnie dwie minuty.

Agnieszka Pomaska: Przywracamy prawo do szczęścia

Uzasadnienie projektu o finansowaniu in vitro przedstawiła posłanka KO Agnieszka Pomaska. - To wielki dzień, to wyjątkowo ważny dzień. Kiedy zbieraliśmy podpisy pod obywatelskim projektem ustawy "Tak dla in vitro" obiecywaliśmy, że prędzej czy później ta ustawa wejdzie w życie. I dzisiaj to robimy. Robimy to w pierwszym możliwym dniu, w pierwszym możliwym momencie - powiedziała.

- Przyszliśmy do nowego Sejmu po to, żeby w ekspresowym tempie realizować tylko dobre projekty. Nie tak, jak miało to miejsce przez ostatnich osiem lat. Nie tak jak wtedy, kiedy na tej sali, w ekspresowym tempie rękami dzisiejszego członka tzw. Trybunału Konstytucyjnego, pana Piotrowicza, rozmontowywano system sądownictwa w Polsce, rozmontowywano praworządność i niezależne sądownictwo w Polsce. My w takim tempie przywracamy dziś Polkom i Polakom prawo do szczęścia, jakim jest dziecko - mówiła Pomaska.

Czytaj więcej

In vitro w Sejmie. Posłanka KO: Morawiecki przed Sejmem z tabliczką "wybór, nie zakaz"?

- Przywrócenie finansowania in vitro z budżetu państwa to pierwsza decyzja demokratycznej większości. Pierwszą decyzją PiS w 2001 (2015 - red.) roku była likwidacja tego programu. Przypomnę, że 2 grudnia 2015 roku ówczesna rzeczniczka rządu, Elżbieta Witek, tłumaczyła, że przecież nie zabieramy in vitro, ale nie stać nas na finansowanie tego programu z budżetu państwa - kontynuowała.

Pomaska mówiła, że w ciągu ostatnich ośmiu lat rządzący wydali "70 milionów złotych na wybory, które się nie odbyły" oraz "170 milionów złotych na program »willa plus« pana (ministra edukacji i nauki Przemysława - red.) Czarnka".

Posłanka PO dziękowała byłemu premierowi Donaldowi Tuskowi, byłemu ministrowi zdrowia Bartoszowi Arłukowiczowi oraz byłej premier Ewie Kopacz za przygotowanie pilotażowego programu dofinansowania in vitro przed dekadą.

- Dzisiaj jest ten dzień, kiedy przywracamy nadzieję, kiedy znowu będziemy mogli z uśmiechem na twarzy mówić ludziom, że mamy program dla nich, który jest pozytywny - powiedziała posłanka.

- Dzisiaj przywracamy prawo do szczęścia, prawo do tego wyjątkowego szczęścia, jakim jest dziecko (...). Już niedługo będziemy wspólnie świętować ten wielki sukces i ten pierszy projekt ustawy, który wejdzie w życie w Sejmie - dodała.

Prowadzący obrady wicemarszałek Piotr Zgorzelski (PSL - Trzecia Droga) ocenił, iż jest "znamienne, że Sejm X kadencji jako pierwszy swój projekt przyjmuje projekt obywatelski".

PiS za dalszymi pracami w sprawie projektu dot. in vitro

W imieniu klubu parlamentarnego PiS głos zabrała Józefa Szczurek-Żelazko. Oceniła, że Agnieszka Pomaska wygłosiła polityczne wystąpienie i nie omówiła projektu ustawy.

- Problem niepłodności dotyka wielu rodzin. Prawie każda rodzina marzy o tym, żeby mieć potomstwo. Nie zawsze te marzenia można spełnić, nie zawsze jest łatwa droga do posiadania potomstwa. Dlatego rodziny poszukują rozwiązania tego problemu. Jedni decydują się na adopcję - powiedziała posłanka PiS.

Dodała, że inni decydują się na różne formy terapii. - Jedni wybierają naprotechnologię. Poddają się precyzyjnej diagnostyce, terapii, zmieniają styl życia, dietę. Ten proces jest długotrwały i kosztochłonny, ale pozwala uzyskać taki dobrostan zdrowotny, który umożliwi zrealizowanie marzeń (o potomstwie - red.). Te rodziny wymagają wsparcia. To jest realizowane od 2016 r. w ramach programu "Za życiem" - mówiła Józefa Szczurek-Żelazko.

Posłanka PiS wskazała, że podczas zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro powstaje wiele zarodków, z których "tylko najsilniejsze są implantowane do organizmu matki, a losy pozostałych są różne". - Skuteczność tej metody waha się od 33 do 40 proc. - zaznaczyła.

Czytaj więcej

In vitro finansowane przez państwo? Rafał Bochenek: Będę głosował za

Odnosząc się do postulowanej wysokości finansowania in vitro (co najmniej 500 milionów złotych rocznie) posłanka PiS pytała też, czy nadal finansowane będą inne programy zdrowotne realizowane z budżetu państwa w ramach środków, którymi dysponuje minister. - W ramach środków, które w tej chwilą są w budżecie Ministerstwa Zdrowia finansowane są na przykład programy leczenia chorych na hemofilię czy badania przesiewowe dla noworodków (...) - podkreśliła Szczurek-Żelazko dodając, że nie należy uszczuplać innych programów, które cieszą się popularnością.

Posłanka poinformowała, że klub PiS rekomenduje dalsze prace nad ustawą.

Grzegorz Braun: Rozwiązanie z piekła rodem

- Szczęść Boże wszystkim Polakom, małym i dużym, tym, którzy mogą zabierać głos w swojej obronie i tym, którzy tego głosu zabrać nie mogą - rozpoczął swoje wystąpienie Grzegorz Braun (Konfederacja), który w imieniu klubu zaapelował o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu.

- Kto z państwa wie z pierwszej ręki o czym tutaj debatuje? Ja - owszem. Jako reżyser-dokumentalista, kilkanaście lat temu w cudzysłowie "doktoryzowałem się" z tego tematu. Realizując zdjęcia do filmu, który państwu polecam, "Eugenika w imię postępu", miałem okazję poznać ojca polskiego in vitro, profesora (Mariana) Szamatowicza w zagłębiu in vitro białostockim. I widziałem. Widziałem tę selekcję dokonywaną na moich oczach. Nie na rampie oświęcimskiej, to było małe szkiełko laboratoryjne. Dokonywał tej selekcji zootechnik. Może nie wszyscy państwo wiecie, że z uwagi na koszta zatrudnia się w realizacji tej procedury osoby niekonieczne legitymujące się dyplomem medyka od ludzi - mówił Grzegorz Braun.

- Widziałem te baniaki z ciekłym azotem, w którym trzyma się, to co zostanie jako efekt uboczny tej selekcji. Te baniaki może tam stoją nawet do dziś, które wtedy oglądałem - dodał.

- Ale nieprzekonanych nie przekonam. Więc opowiem państwu coś ciekawego. Wtedy w czasie tych zdjęć pewien przedstawiciel personelu medycznego, który przepracował lata pod profesorem Szamatowiczem i brał udział w tym procederze - nie bójmy się użyć tego słowa - a następnie nawróciwszy się i przejrzawszy na oczy podjął pracę w programie naprotechnologii... otóż ten pielęgniarz zwrócił mi uwagę na pewien fakt empiryczny - kontynuował poseł Konfederacji.

Czytaj więcej

Braun o in vitro. Mówił o rampie oświęcimskiej i "przedsionku piekieł"

- W takim mieście jak Białystok - zagłębiu in vitro - jest z konieczności ograniczona liczba dawców gamet męskich i żeńskich. Ograniczona liczba dawców sprawia, że z każdym zabiegiem, który - uwaga - nie jest zabiegiem leczniczym, szereg rosnący tych zabiegów sprawia, że rośnie matematyczne prawdopodobieństwo, że tu, na tym świecie, spotkają się dzieci tego samego tatusia, nie wiedząc o tym, że są dziećmi tego samego dawcy. I być może - zwrócił mi na to uwagę ów pielęgniarz - zechcą dać początek nowemu życiu, tylko nie będą wiedzieli, że mają tego samego tatusia, bo z mamusią to łatwiej ustalić - mówił Grzegorz Braun.

- Zapraszacie naszych rodaków, żerując na ich dramatach życiowych, zapraszacie do przedsionka piekieł na tej ziemi - powiedział poseł Konfederacji zwracając się do popierającej projekt o in vitro większości w Sejmie (KO, Trzeciej Drodze, Lewicy).

- Są procedury godziwe i niegodziwe. To, że bardzo wielu ludzi pragnie potomstwa - chwała Bogu. (...) Ale to, że są niegodziwe sposoby czynienia zadość tej tęsknocie - wiemy z historii. Niemiecki program Lebensborn (realizowany w III Rzeszy program SS, który miał na celu stworzenie warunków do "odnowienia krwi niemieckiej" i "hodowli nordyckiej rasy nadludzi" - red.) dał dzieci wielu poczciwym ludziom, wielu dobrym Niemcom. Nie wszyscy byli członkami NSDAP. A jednak porywanie i handel dziećmi nie jest przez nas sankcjonowane i nie jest uznawane za dobre rozwiązanie problemu - podsumował.

- Skoro jest problem, diagnozujmy go, ale nie szukajmy rozwiązań z piekła rodem - zakończył Grzegorz Braun, wnosząc o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Jego wystąpienie krytykowali później liczni posłowie nowej większości oceniając, że słowa posła Konfederacji były haniebne.

- Hańbą tej izby jest to, co mówili przedstawiciele Konfederacji. To jest hańbą całej Konfederacji, że puszczacie posła Brauna z takimi wystąpieniami. Wstyd i hańba już do końca. To dobry projekt ustawy, który przyniesie szczęście. Który przyniesie miłość, radość, spełnienie. Który da równość. Bo starać się o dziecko jest czymś, czego osoby mogące mieć dziecko nie zrozumieją - mówiła posłanka KO Monika Rosa.

Minister zdrowia: Dobry kierunek

Głos w Sejmie zabrała też minister zdrowia Katarzyna Sójka (PiS). - Ten projekt powinien być bardziej merytoryczny, bardziej precyzyjny, wymaga, by nad nim jeszcze popracować, natomiast ja osobiście uważam, że to jest dobry kierunek, że pary w Polsce, które zmagają się z problemem niepłodności mogą otrzymać wsparcie - oświadczyła

Sejm w środę po godzinie 11:00 rozpoczął prace nad obywatelskim projektem ustawy ws. refundacji z budżetu państwa procedury pozaustrojowego zapłodnienia metodą in vitro.

Projekt ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych - złożony w poprzedniej kadencji - przewiduje, że minister zdrowia "opracuje, wdroży, zrealizuje i sfinansuje program polityki zdrowotnej leczenia niepłodności obejmujący procedury medyczne wspomaganej prokreacji, w tym zapłodnienie pozaustrojowe prowadzone w ośrodkach medycznie wspomaganej prokreacji". Na program Ministerstwo Zdrowia miałoby przeznaczać nie mniej niż 500 milionów złotych rocznie.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wicepremier Krzysztof Gawkowski kupił kradziony samochód. Na razie jest świadkiem
Polityka
Ukrainiec ucieka przed poborem. Lawina wniosków o ochronę międzynarodową
Polityka
Zajączkowska-Hernik: Konfederacja będzie bronić obrotu gotówkowego
Polityka
Trzecia Droga przekłada termin prezentacji list wyborczych. Hołownia wskazał powód
Polityka
Obajtek odpowiada na wpis Tuska: Po ile dziś w Polsce paliwo?
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?