Słowacja. Populistyczny premier sieje zamęt

Słowacją po raz czwarty rządzi populista Robert Fico. Gabinet tworzy jego partia wraz z ugrupowaniem jego dawnego zastępcy oraz nacjonalistami. Dwóch pisarzy słowackich ostrzega przed politykiem, który wrócił do władzy.

Publikacja: 18.11.2023 17:36

Robert Fico

Robert Fico

Foto: PAP/CTK

Robert Fico nie waha się długo. Zaledwie dwa tygodnie po ponownym zaprzysiężeniu na premiera Słowacji, człowiek, który deklaruje się jako socjaldemokrata, ale w rzeczywistości jest populistą ze skłonnościami do nacjonalizmu, rozpoczyna atak na swoich krytyków, zwłaszcza w mediach. Prywatna telewizja Markiza TV, gazety „Dennik N” i „SME”, a także portal Aktuality.sk są według niego „wrogie” jego partii rządzącej Smer-SSD (Kierunek-Słowacka Socjaldemokracja), a zatem obecność ich przedstawicieli w budynku rządu jest jego zdaniem „niepożądana”. Kraj nie może być kontrolowany przez media lub organizacje pozarządowe, powiedział Fico w swoim expose rządowym we wtorek (14.11.2023).

Wiosną 2018 roku Robert Fico został zmuszony do dymisji po fali protestów, które przetoczyły się przez kraj. Odejść musieli także minister spraw wewnętrznych i szef policji. Działający na zlecenie zabójca zastrzelił dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczoną Martinę Kusznírovą. Kuciak badał powiązania między partią Smer premiera Fico a włoską mafią. Na celowniku śledczych prowadzących dochodzenie w sprawie zabójstwa znalazł się słowacki biznesmen Marian Koczner, na jaw wyszły korupcja w słowackim wymiarze sprawiedliwości i wywieranie nań wpływów.

Czytaj więcej

Nowy słowacki rząd odmawia dostawy broni na Ukrainę

W wyborach z 30 września 2023 roku Fico i jego partia zdobyli ponad 23 procent głosów. To rezultat przeszło trzech lat rządów głęboko skłóconej, liberalno-konserwatywnej koalicji. Dla wielokrotnie nagradzanego słowackiego pisarza Pavola Rankova ten wyborczy wynik pozostaje jednak niepojęty. – Wygląda na to, że Fico jest niezniszczalnym supermanem – mówi.

Robert Fico, lider gniewnych ludzi

Jego kolega, pisarz i dziennikarz Michal Hvorecký, który podobnie jak Rankov jest jednym z najważniejszych współczesnych autorów słowackich, tłumaczy powrót Roberta Fico niezadowoleniem Słowaków z poprzednich rządów. Skorzystali na tym populiści tacy jak Fico, którzy potrafili zdominować dyskurs, nie reagując przy tym na rzeczywiste problemy.

Jako przykład Hvorecký przytacza temat migracji. Właściwie Słowacja ma problem z emigracją przede wszystkim młodych ludzi, ale premier podsyca obawy przed „wymianą ludności”, którą miałaby spowodować imigracja. Swój powrót Fico przygotowywał od dwóch lat, mówi Hvorecký. Podczas pandemii stał się liderem gniewnych ludzi i z powodzeniem prezentował się publicznie jako silny człowiek. Teraz rządzi w potrójnej koalicji wraz partią Hlas stworzoną przez jego dawnych współtowarzyszy, którzy w 2020 roku odeszli ze Smeru, oraz prawicowo-nacjonalistyczną Słowacką Partią Narodową (SNS).

Ukraina traci w ten sposób bliskiego sojusznika. Zmianę kursu słowacki premier zapowiedział już podczas kampanii wyborczej. „Ani jeden pocisk więcej” nie zostanie dostarczony na Ukrainę, zadeklarował wówczas Fico wywołując tym samym alarm w Brukseli. Wycofując się z dostaw broni dla Ukrainy, Słowacja osłabia bowiem nie tylko swojego wschodniego sąsiada, ale też Unię Europejską i NATO.

„Kreml się cieszy“

Słowacja przekazała wcześniej Ukraińcom nawet swój własny system obrony powietrznej, a także dostarczała czołgi, samoloty i amunicję swojemu sąsiadowi. Teraz Fico przestawił się na kurs wyznaczony przez Orbána. Niektórzy obserwatorzy obawiają się, że między Bratysławą a Budapesztem powstanie prorosyjska oś. Premier Węgier Viktor Orbán spotkał się niedawno z Putinem na szczycie Jedwabnego Szlaku w Pekinie. Węgry nadal importują dużo rosyjskiego gazu i wyposażenia nuklearnego, a także blokują unijne fundusze dla Ukrainy i przystąpienie Szwecji do NATO.

Czytaj więcej

Premier Słowacji Robert Fico podaje warunki zatwierdzenia pomocy UE dla Ukrainy

– Wynik wyborów na Słowacji bardzo ucieszył Kreml – uważa Hvorecký. W końcu Rosjanie też pracowali, by osiągnąć ten „pożądany rezultat”, zwłaszcza w sieci. Zdaniem pisarza rosyjskie wpływy w mediach społecznościowych są bardzo duże. – Istnieją nagrania wideo i audio, które pokazują, jak przedstawiciel rosyjskiej ambasady płaci tak zwanemu dziennikarzowi z bardzo udanego portalu dezinformacyjnego – mówi Hvorecký o Bohuszu Garbárze z portalu „Hlavné správy”, który różne rankingi plasują między 15., a 35. miejscem na liście najchętniej czytanych słowackich stron internetowych. Garbárowi udowodniono szpiegostwo na rzecz Rosji, za co został skazany.

Hvorecký uważa, że rząd Roberta Fico nie walczy z dezinformacją, ale czyni z fake newsów „doktrynę państwową”. Zlikwidował wydział do spraw zwalczania dezinformacji w policji, a także wyłączył policyjną stronę internetową ostrzegającą przed fałszywymi wiadomościami „Hoaxy a podvody” („Mistyfikacje i oszustwa”), uzasadniając to obroną „wolności słowa”. Następnie ogłoszono, że działająca na Facebooku strona będzie funkcjonować nadal, ale nie będzie się zajmować sprawami, którymi „nie ma się zajmować”.

Społeczeństwo obywatelskie musi teraz „być bardzo czujne”, mówi Hvorecký. W wojnie informacyjnej Unia Europejska musi jego zdaniem wykazać się większym duchem walki, a wielkie koncerny internetowe powinny być bardziej regulowane, strony i aplikacje zaś blokowane i usuwane, ponieważ „na naszych oczach kradną naszą demokrację”.

Rankov martwi się o przyszłość Słowacji

Pisarz Rankov z sentymentem wspomina „aksamitną rewolucję” z czasów swojej młodości, marzenia o życiu bez komunistów i bez rosyjskich wpływów. Kiedyś wierzył też, że samo istnienie Unii Europejskiej zagwarantuje bezpieczeństwo i wolność. – Moje życzenia nie zostały spełnione – mówi z goryczą, dodając, że wraz z wiekiem musi „martwić się o militarną przyszłość” swojej ojczyzny. Gdyby Rosja wygrała wojnę z Ukrainą, „mielibyśmy nowego sąsiada tuż przy naszej wschodniej granicy”. W swojej dystopijnej powieści „Mała wojna naddunajska” pokazuje, że granice mogą być bardzo przepuszczalne. Opisuje w niej, jak zamieszki po meczu piłki nożnej prowadzą do wojny między państwami członkowskimi Unii Europejskiej – Słowacją a Węgrami.

Robert Fico nie waha się długo. Zaledwie dwa tygodnie po ponownym zaprzysiężeniu na premiera Słowacji, człowiek, który deklaruje się jako socjaldemokrata, ale w rzeczywistości jest populistą ze skłonnościami do nacjonalizmu, rozpoczyna atak na swoich krytyków, zwłaszcza w mediach. Prywatna telewizja Markiza TV, gazety „Dennik N” i „SME”, a także portal Aktuality.sk są według niego „wrogie” jego partii rządzącej Smer-SSD (Kierunek-Słowacka Socjaldemokracja), a zatem obecność ich przedstawicieli w budynku rządu jest jego zdaniem „niepożądana”. Kraj nie może być kontrolowany przez media lub organizacje pozarządowe, powiedział Fico w swoim expose rządowym we wtorek (14.11.2023).

Pozostało 89% artykułu
Polityka
Kreml chce udowodnić, że nie jest już samotny. Moskwa zaprasza gości na paradę w Dzień Zwycięstwa
Polityka
Bogata biblioteka białoruskiego KGB. Listy od donosicieli wyciekły do internetu
Polityka
USA. Kampania prezydencka pod znakiem aborcji. Republikanie przerażeni widmem referendów
Polityka
Xi Jinping testuje Europę. Chce odwieść Unię od pójścia drogą Ameryki
Polityka
Donald Trump pójdzie do aresztu? 10 kar grzywny nie przyniosło rezultatów