Złość – to czuje 55 proc. Amerykanów, gdy zaczyna myśleć o polityce. O „wyczerpaniu” mówi 65 proc. Z sondażu prestiżowego, waszyngtońskiego instytutu Pew wynika, że ledwie 10 proc. wiąże z polityką „nadzieję”, a 4 proc. jest nią „podekscytowana”. To fatalna wiadomość dla świata, bo w przeszłości, jak choćby u zmierzchu zimnej wojny, to wiara Ameryki w demokrację była jednym z głównych narzędzi, które pozwoliły obalić komunistyczną tyranię. Dziś zaś bandycka Rosja i autorytarne Chiny, ale także populistyczne ugrupowania w samych krajach zachodnich stanowią egzystencjalne zagrożenie dla wolności.
Sondaż: Amerykanie wybierają wewnętrzną imigrację
Gdy ankieterzy Pew pytają Amerykanów, z czym kojarzy się im polityka kraju, słyszą najczęściej słowa „polaryzacja”, „zło”, „chaos, „korupcja”, „paraliż”. Nie notują tu przy tym różnic między osobami starszymi i młodszymi, wykształconymi i takimi, które wykształcenia nie mają, czarnymi, Latynosami i białymi. To jest podejście całego kraju.
Czytaj więcej
Śledztwo w ramach impeachmentu i kryminalne zarzuty wobec syna komplikują realizację politycznych planów prezydenta USA.
Zdaniem 78 proc. respondentów całą uwagę polityków zabiera walka między dwoma głównymi ugrupowaniami. Powoduje ona, mówią ankietowani, że realne problemy Stanów nie są rozwiązywane.
Inną słabością Ameryki jest wpływ na politykę pieniędzy. Wielkich pieniędzy. 85 proc. sondowanych uważa, że to jest bariera, która powoduje, że naprawdę porządni ludzie nie mogą zrobić kariery publicznej, a wedle 84 proc. interesy poszczególnych lobby mają z tego powodu nadmierny wpływ na politykę. Dlatego, uważa większość Amerykanów, należałoby nałożyć limit funduszy, jakie mogą zaangażować poszczególni politycy.