Szef dyplomacji Tajwanu: Xi obserwuje wojnę w Ukrainie. Od tego zależy inwazja na Tajwan

Mechanizm podejmowania decyzji w Chinach jest bardzo hermetyczny – uważa Joseph Wu, szef dyplomacji Tajwanu.

Publikacja: 19.06.2023 03:00

Sekretarz Stanu USA Antony Blinken rozpoczał w niedzielę dwudniową wizyty w Pekinie. Na razie spotka

Sekretarz Stanu USA Antony Blinken rozpoczał w niedzielę dwudniową wizyty w Pekinie. Na razie spotkał się z szefem chińskiej dyplomacji Qin Gangiem (z prawej). Nie jest pewne, czy zostanie przyjęty przez prezydenta Xi Jinpinga. To najwyższa rangą delegacja z USA w Chinach od 2018 roku.

Foto: afp

Od wielu tygodni chińskie lotnictwo i marynarka wojenna mnożą niebezpieczne incydenty w okolicach Tajwanu. Do czego to może prowadzić?

Sytuacja jest złożona. Z jednej strony Chiny posuwają się do gróźb o charakterze wojskowym pod naszym adresem, prowadzą kampanię hybrydową przeciwko nam, starają się wyrzucić Tajwan z wielu organizacji międzynarodowych. Ale Pekin nie koncentruje się wyłącznie na Tajwanie. Ma ambicje szersze, obejmujące choćby Morze Południowochińskie. Z kolei kraje demokratyczne w Azji Południowo-Wschodniej intensyfikują przygotowania na wypadek inwazji. Przykład: prezydent Korei Południowej w mocnych słowach apeluje o utrzymanie status quo w rejonie Cieśniny Tajwańskiej, czego wcześniej nie robił. Japonia zapowiedziała podwojenie wydatków na obronę w nadchodzących pięciu latach. Inwestuje też w uzbrojenie, które może powstrzymać chińską inwazję, w tym w systemy obrony przeciwrakietowej. Prowadzi ponadto kampanię dyplomatyczną na rzecz utrzymania stabilności w Azji Południowo-Wschodniej. W szczególności premier Fumio Kishida objechał w tym celu świat przed szczytem G7 w Hiroszimie. Sytuacja na Tajwanie jest więc częścią znacznie szerszego układu geopolitycznego.

Czytaj więcej

Antony Blinken rozpoczyna rozmowy w Pekinie

Na ile prawdopodobne jest, że Xi Jinping zdecyduje się na inwazję? Co w jego myśleniu weźmie górę: pragmatyzm czy ideologia?

Nikomu na świecie nie jest łatwo zrozumieć proces podejmowania decyzji przez Chiny. Jest on bardzo hermetyczny. Kluczowe decyzje zapadają w bardzo wąskim gronie, czy wręcz należą wyłącznie do Xi Jinpinga. A to powoduje, że urzędnicy niższego szczebla, w obawie przed urażeniem prezydenta, mogą nie podawać mu prawdziwych informacji. To może obejmować tak fundamentalne sprawy jak ewentualne skutki gospodarcze wojny, zaangażowanie się w nią Stanów Zjednoczonych czy Japonii. Chodzi więc o coś potencjalnie bardzo niebezpiecznego. Choć Chiny szykują się do wojny, inwestują w systemy rakietowe, to jednak mamy wrażenie, że nie zapomnieli o naukach Sun Zi, wielkiego stratega wojennego z VI wieku przed naszą erą, który zalecał zniszczenie wroga bez działań wojennych. Starają się więc infiltrować Tajwan, złamać naszą wolę walki, mnożyć ataki w cyberprzestrzeni i przygotować do blokady wyspy. Szukają też słabości u naszych sojuszników, w Ameryce, Japonii. I jeśli je znajdą, wykorzystają je do końca.

W zamierzeniach Kremla wojna w Ukrainie miała być błyskawiczna. Półtora roku od rozpoczęcia inwazji, końca jednak nie widać. To nie powstrzymuje Xi Jinpinga przed inwazją na Tajwan?

Tu jest wiele lekcji do wyciągnięcia. Jedną z nich jest heroiczna obrona Ukrainy, która musi być dla nas wzorem. Tajwan też powinien polegać przede wszystkim na sobie, na tyle się zbroić, aby koszt inwazji był dla Chin bardzo wysoki. Po wtóre, inwazja na Ukrainę wywołała kryzys gospodarczy na świecie, drożyznę, trudności z dostępem do nośników energii. Jednak skutki inwazji na Tajwan na tym planie byłyby niepomiernie większe. Przez Cieśninę Tajwańską przechodzi połowa międzynarodowego handlu, 90 procent wysokiej jakości procesorów jest produkowanych w tajwańskich fabrykach. Koszt dla Chin byłby więc ogromny. Ale są też nauki do wyciągnięcia na płaszczyźnie politycznej. Aneksja Krymu nie pociągnęła wystarczająco silnej reakcji Zachodu i osiem lat później Putin znów uderzył. Jest więc bardzo ważne, aby dziś wspólnota międzynarodowa reagowała z jak największą determinacją na groźby Chin pod naszym adresem. Jednocześnie od wybuchu wojny w Ukrainie Europa i Ameryka wykazują się niezwykłą determinacją, co zaskoczyło Moskwę. Taki sam dowód determinacji muszą teraz pokazać demokracje Indo-Pacyfiku w przypadku Tajwanu.

Po pandemii spodziewano się silnego odbicia chińskiej gospodarki. Ale to się nie materializuje. Jak to może wpłynąć na strategię Xi Jinpinga?

Faktycznie, niepokojących sygnałów jest coraz więcej. Rynek nieruchomości załamuje się, kondycja finansowa władz lokalnych jest zła, nawet część emerytów nie dostaje swoich uposażeń. Xi może z tego wyciągnąć wniosek, że kraju nie stać na ogromne koszty inwazji na Tajwan. Ale może też przyjąć odwrotną logikę i uznać, że inwazja na Tajwan to znakomity sposób, aby odwrócić uwagę społeczeństwa od problemów, pobudzić nacjonalistyczną gorączkę. Dlatego obok szukania międzynarodowego poparcia i przygotowania się do obrony staramy się prowadzić taką politykę, która nie będzie prowokować Pekinu, ale raczej szukać zachowania status quo w naszym regionie.

Nowa polityka Japonii zmienia cały układ w Azji Wschodniej?

Tak daleko bym się nie posuwał, przynajmniej na razie. To jest proces, który zajmie czas. Z pewnością jednak takie inicjatywy jak uzbrojenie przez Japończyków wysp południowo-zachodnich zrzucają z barków Amerykanów część kosztów przygotowania obrony przeciw Chinom i pozwalają skoncentrować się na innych obszarach, jak wzmocnienie obrony Filipin. To bardzo ważne.

Do Chin wybrał się sekretarz stanu Tony Blinken, Chińczycy mianowali nowego ambasadora w Waszyngtonie. To sygnały, że mając do wyboru Amerykę i Rosję, Xi postawił na tą pierwszą?

Tu nie ma czarno-białego wyboru. Ameryka musi dbać o to, aby Chiny w jeszcze większym stopniu nie wspierały Rosji, w szczególności poprzez dostawy broni. Dlatego Waszyngton zachowuje z Pekinem kanały kontaktu. Jednak Xi wie, że jeśli Putin poniesie klęskę w Ukrainie, to jego autorytarny reżim może się załamać. To byłby też bardzo poważny cios w chińską dyktaturę. Dlatego Chiny starają się w w miarę dyskretny sposób wspierać Rosję. Kupują od niej surowce, gdy okazuje się, że Rosjanie nie mają już siły utrzymywać wpływów w Azji Środkowej, pojawiają się na ich miejscu. Jednak jeśli inwazja na Tajwan skończyłaby się klęskę Chin, Rosja straciłaby jedynego kluczowego sojusznika.

Możliwy byłby w takim przypadku upadek chińskiego reżimu?

W każdym razie autorytet Xi, który czerpie ze stałego wzrostu chińskiej gospodarki, doznałby ogromnego ciosu.

Jest pan pewien, że w razie inwazji Ameryka przyjdzie Tajwanowi z odsieczą? Prezydent Biden co prawda o tym zapewniał, ale potem Departament Stanu deklarował, że takiej pewności nie ma.

Pewności nie ma, ale to do prezydenta USA będzie należała decyzja w tej sprawie, nie do Departamentu Stanu czy Rady Bezpieczeństwa Narodowego. My w każdym razie musimy z tego powodu szykować się na scenariusz, w którym bronimy się sami.

Ameryka sprzedaje Tajwanowi całe niezbędne uzbrojenie, czy jak w przypadku Ukrainy waha się, zwleka?

Są pewne opóźnienia, musimy w niektórych przypadkach naciskać. Mamy jednak też własny ambitny program produkcji broni.

Tajwan to potęga technologiczna. Dlaczego nie pójdzie śladem Izraela czy Indii i nie zbuduje własnej broni atomowej?

Chiny od dawna zbudowały potężny arsenał jądrowy i gdybyśmy zaczęli szykować własną broń atomową, Pekin mógłby zdecydować się na uderzenie jądrowe w naszą wyspę. Od dawna deklarujemy więc, że nie pójdziemy tą drogą.

Na Tajwanie zbliżają się wybory prezydenckie. Jeśli wygra je kandydat Kuomintangu, nie doprowadzi to do zbliżenia z Pekinem?

Sondaże nie wskazują na podobny wynik, jednak w demokracji nie można niczego wykluczyć. Mieliśmy już trzy razy pokojową zmianę władzy i może to się zdarzyć jeszcze raz. W takim przypadku nie sądzę jednak, aby doszło do znaczącej zmiany polityki Tajwanu wobec Chin czy Ameryki. Panuje powszechne przekonanie na wyspie, że utrzymanie status quo służy nam najlepiej.

Reuters niedawno ujawnił, że tajwański producent Acer na wielką skalę sprzedaje komputery Rosji. Z kolei w czasie mojego pobytu na Tajwanie w listopadzie szef koncernu Macronix Miin Wu powiedział mi, że sprzedaje Chinom nawet drony, kluczową broń na współczesnym polu walki. Czy pazerność nie zgubi Tajwanu? Lenin nie miał racji, mówiąc, że kapitaliści sprzedadzą nam sznur, na którym ich powiesimy?

Przedsiębiorcy chcą oczywiście mieć zyski. Jednak o ile kiedyś 70–80 proc. tajwańskiego eksportu szło do Chin, o tyle teraz jest to może 30–40 proc. Podobnie jest z tajwańskimi inwestycjami. Chiński rynek, ze swoim słabnącym wzrostem i biurokracją, staje się dla nas coraz mniej atrakcyjny i szukamy innych rynków i kierunków inwestycji, jak Azja Południowo-Wschodnia, Indie czy Meksyk.

To nie jest czasem wynik restrykcji narzuconych przez Amerykę?

To także gra rolę, w szczególności ograniczenia w dostawie do Chin najnowszych technologii. Gdy zaś takie Amerykańskie koncerny jak Apple wycofują się z Chin na rzecz Indii, ich tajwańscy podwykonawcy, jak Foxconn, idą za nimi.

Emmanuel Macron niedawno wywołał oburzenie, mówiąc, że w razie inwazji na Tajwan Europa powinna pozostać neutralna, nie angażować się ani po stronie Chin, ani Ameryki. Jednak niedawny sondaż European Council on Foreign Relations (ECFR) zdaje się potwierdzać, że takie są nastroje w Polsce i w Unii. Pytani o to, kogo by wspierali w razie wojny o Tajwan, tylko 31 proc. Polaków (23 proc. mieszkańców UE) uważa, że nasz kraj powinien wspierać Tajwan. Reszta zachowuje zasadniczo neutralność. Tylko 21 proc. Polaków (24 proc. mieszkańców UE) widzi też w Chinach „rywala”, a 10 proc. (11 proc. dla UE) „przeciwnika”. Czy nie powtarza się tu układ, jaki obserwujemy w odniesieniu do wojny w Ukrainie? Odległe kraje, jak Brazylia czy Indie, wcale nie garną się do popierania Kijowa, a nawet idą na współpracę z Moskwą. Może i konflikt w Azji Południowo-Wschodniej będzie więc obojętny dla Europy?

Szanujemy podejście Polaków, Europejczyków. Namawiamy jednak do zastanowienia się, jak ogromne skutki miałaby wojna o Tajwan dla Europy.

A może to wynik propagandy, która tak długo przedstawiała Chiny jako dobrotliwą potęgę, z którą współpraca może być tylko korzystna?

Owszem, kraje europejskie angażują się we współpracę z Chinami, jednak na dłuższą metę takie współdziałanie z reżimem dyktatorskim może prowadzić do bardzo złych skutków. Tajwan chce być natomiast jeszcze bardziej atrakcyjnym partnerem gospodarczym i dla Polski, i dla Europy. Mamy wielki potencjał technologiczny, naukowy i chcemy się nim dzielić.

Tajwan chce unikać prowokacji. Jednak dla Chin pana objazd Europy Środkowej jest prowokacją…

Chiny na samo słowo Tajwan wpadają w złość. Wszystko związane z nami uważają za prowokację.

Od wielu tygodni chińskie lotnictwo i marynarka wojenna mnożą niebezpieczne incydenty w okolicach Tajwanu. Do czego to może prowadzić?

Sytuacja jest złożona. Z jednej strony Chiny posuwają się do gróźb o charakterze wojskowym pod naszym adresem, prowadzą kampanię hybrydową przeciwko nam, starają się wyrzucić Tajwan z wielu organizacji międzynarodowych. Ale Pekin nie koncentruje się wyłącznie na Tajwanie. Ma ambicje szersze, obejmujące choćby Morze Południowochińskie. Z kolei kraje demokratyczne w Azji Południowo-Wschodniej intensyfikują przygotowania na wypadek inwazji. Przykład: prezydent Korei Południowej w mocnych słowach apeluje o utrzymanie status quo w rejonie Cieśniny Tajwańskiej, czego wcześniej nie robił. Japonia zapowiedziała podwojenie wydatków na obronę w nadchodzących pięciu latach. Inwestuje też w uzbrojenie, które może powstrzymać chińską inwazję, w tym w systemy obrony przeciwrakietowej. Prowadzi ponadto kampanię dyplomatyczną na rzecz utrzymania stabilności w Azji Południowo-Wschodniej. W szczególności premier Fumio Kishida objechał w tym celu świat przed szczytem G7 w Hiroszimie. Sytuacja na Tajwanie jest więc częścią znacznie szerszego układu geopolitycznego.

Pozostało 89% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Rozszerzenie UE w polu zainteresowania nowego polskiego komisarza
Polityka
Kamala Harris na prezydenta USA? Barack Obama przerwał milczenie
Polityka
Unia Europejska przekaże Ukrainie zyski z zamrożonych aktywów Rosji. Ursula von der Leyen: Nie ma lepszego symbolu
Polityka
Mariusz Kamiński w europarlamencie. „Panie komisarzu, pan jest głuchy i ślepy?”
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Polityka
Nigeryjski pomysł na protesty. Policja konfiskuje opony w całym kraju