Niemiecki rząd znajduje się pod nieustanną presją opozycji domagającej się ustanowienia kontroli granicznych w celu zatrzymania rosnącej fali nielegalnej imigracji. Chodzi zwłaszcza o granicę z Polską i Czechami. Szefowa MSW Nancy Faeser (SPD) konsekwentnie odrzuca takie pomysły.
Jej zdaniem osiągnięty w ubiegłym tygodniu kompromis w UE pozwala na utrzymanie otwartych granic wewnątrz Wspólnoty, gdyż do Niemiec napływać będzie mniej imigrantów. Nie ma więc potrzeby wprowadzania drastycznych ograniczeń na granicach z Polską czy Czechami. Równocześnie pani minister przedłużyła jednak funkcjonowanie reżimu kontrolnego na granicy niemiecko-austriackiej. Była to przez lata główna trasa nielegalnych imigrantów do Niemiec. To się jednak zmienia.
Czytaj więcej
Polska już odczuwa efekty nielegalnej migracji – kraje UE, w tym głównie Niemcy, masowo odsyłają nam cudzoziemców, którzy przez nasz kraj dostali się z Białorusi na Zachód.
Jak wynika ze statystyk, Polska staje się najważniejszym krajem tranzytowym, wyprzedzając Austrię. W kwietniu na Polskę przypada nieco mniej niż połowa z 5300 zatrzymanych na niemieckich granicach nielegalnych imigrantów. Według mediów jedynie w jednym dniu w połowie maja na moście granicznym we Frankfurcie nad Odrą niemiecka policja zatrzymała 47 osób z Afganistanu, Jemenu, Syrii i Somalii, starających się przekroczyć granicę. Poza trzema wszyscy mieli w paszportach wizę rosyjską. Do Polski dostali się nielegalnie najprawdopodobniej z Białorusi bezpośrednio lub pośrednio.
Landy graniczące z Polską opowiadają się za wprowadzeniem kontroli na granicy, tak jak to jest na granicy bawarsko-austriackiej. Rząd zgodził się jedynie na zwiększenie liczby patroli granicznych, których zadaniem jest wyrywkowe kontrolowanie podejrzanych pojazdów czy osób.