Lex Tusk: wolny świat ostro potępia Polskę

Wojna w Ukrainie wyrwała rząd PiS z międzynarodowej izolacji. Zamach na uczciwe wybory z powrotem go w nią wpycha.

Publikacja: 31.05.2023 03:00

Lex Tusk: wolny świat ostro potępia Polskę

Foto: Mirosław Owczarek

Sprawa jest dla Ameryki tak ważna, że mimo święta (Dzień Pamięci), po konsultacjach na wysokim szczeblu, rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller błyskawicznie zareagował na podpisanie przez prezydenta Dudę ustawy, która może wyeliminować z życia publicznego lidera opozycji. Amerykańska deklaracja jest utrzymana w zaskakująco stanowczym tonie, i to mimo że Polska była do tej pory kluczowym sojusznikiem USA w obronie Ukrainy przed Rosją.

USA i Unia Europejska zaniepokojone ustawą "lex Tusk"

„Rząd Stanów Zjednoczonych jest zaniepokojony przyjęciem przez polskie władze nowego prawa, które może zostać wykorzystane dla ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce. Podzielamy obawy wyrażone przez wielu obserwatorów, że ustawa powołująca komisję ds. zbadania rosyjskich wpływów może zostać wykorzystana do blokowania kandydatów opozycji z pominięciem uczciwego procesu. Apelujemy do polskiego rządu, aby zapewnił, że te przepisy nie uniemożliwią wyborcom głosowania na wybranych przez nich kandydatów oraz nie będą wykorzystywane lub nadużywane w sposób, który podważy legitymację wyborów” – napisano.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Lex Tusk osłabi odporność Polski na działania Rosji

Stanowisko Ameryki wywołało efekt kuli śnieżnej. Źródła w Komisji Europejskiej przyznają „Rz”, że właśnie to skłoniło Brukselę do równie szybkiej reakcji. Ale też w historii Wspólnoty jeszcze nigdy nie doszło do sytuacji, w której lider opozycji mógłby zostać wykluczony z udziału w wyborach. Komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders wyraził więc „szczególne zaniepokojenie polską ustawą” i wbrew tezom Dudy podkreślił, że wykluczenie z życia publicznego może nastąpić bez żadnej kontroli sądowej. Jego współpracownicy wskazują, że odwołanie od decyzji komisji do sądu administracyjnego pozwoli tylko na stwierdzenie, czy zarzuty o współpracy z Rosją zostały sformułowane zgodnie z nowymi przepisami, a nie czy są prawdziwe.

Radykalna może być zmiana polityki USA wobec naszego kraju

Efektem lex Tusk będzie postępująca izolacja Polski. Już we wtorek na posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych „27” z niespotykaną od dawna siłą wróciła debata nad stanem praworządności w Polsce. Sama KE zapewne wystąpi do TSUE z zarzutem łamania reguł demokratycznych w Polsce. Można też zapomnieć o uwolnieniu przez Brukselę Funduszu Odbudowy dla Polski.

Za załamanie pozycji Polski już na lipcowym szczycie NATO w Wilnie słono zapłaci Ukraina. Nasz kraj najmocniej lobbował za przyznaniem jej perspektywy członkostwa w pakcie. Teraz wpływ Andrzeja Dudy na debatę w litewskiej stolicy będzie bliski zeru.

Radykalna może być również zmiana polityki USA wobec naszego kraju. 21 lutego Joe Biden po raz drugi w ciągu roku przyjechał do Warszawy, choć nie był dotąd w roli prezydenta w Paryżu czy Berlinie. W przeddzień rocznicy rosyjskiej napaści na Ukrainę wracał z Kijowa, jednak narodowe media przedstawiały przyjazd przywódcy USA nie w kontekście wojny w Ukrainie, tylko jako wyraz uznania dla znaczenia Polski.

Ale w TVN 24 ambasador USA Mark Brzeziński zasugerował, że nowe prawo może mieć wpływ na dalszą współpracę wojskową z Polską. – Amerykańscy żołnierze są rozmieszczani tam, gdzie chodzi o obronę wspólnych wartości. I tego nie wolno tracić z oczu – praworządności, wolności wyborów, uczciwości wyborów oraz praw człowieka – oświadczył dyplomata. Nad Wisłą stacjonuje przeszło 10 tys. Amerykanów.

W środowiskach amerykańskiego biznesu w Warszawie można usłyszeć, że jeśli kryzys wywołany lex Tusk zaostrzy się, może to doprowadzić do zniweczenia planów budowy przez Amerykanów elektrowni jądrowych, które polegają na gwarancjach finansowania Kongresu. Większe są szanse na utrzymanie kontraktów zbrojeniowych. – Zbliżamy się do dwutorowego modelu współpracy z Turcją, która ze względów strategicznych jest dla USA ważna, ale do rodziny wolnych narodów nie należy – podkreślają nasi rozmówcy.

Czytaj więcej

Fakty i mity o "lex Tusk". Czy kontrowersyjna ustawa wpłynie na wynik wyborów

Komisja weryfikacyjna: Ryzykowna gra przed wyborami

Umocowanie ustawowe

Komisja ma badać, czy w latach 2007–2022 władze polityczne i biznesowe podejmowały ważne dla Polski decyzje pod wpływem Rosji. Komisja sama wybierze, czym będzie się zajmować.

Kto powołuje komisję, kto w niej ma zasiąść

Komisja będzie organem administracyjnym. Ma się składać z dziewięciu osób w randze wiceministra. Szefa komisji powoła premier.

Kim się zajmie komisja

W jej zainteresowaniu mają się znaleźć politycy, członkowie władz najważniejszych spółek z kapitałem państwowym i mediów. Komisja ma prowadzić postępowania administracyjne, w których sprawdzi, czy dane osoby działały pod rosyjskim wpływem lub podejmowały decyzje szkodliwe dla Polski, a korzystne dla Rosji.

Czy może eliminować z życia politycznego opozycję

Istnieją takie obawy, eksperci wskazują, że upolityczniona komisja swymi decyzjami może podważyć zaufanie do konkretnych osób. Członkowie komisji mogą żądać pełnego dossier od policji i tajnych służb na temat każdej osoby.

Czy od decyzji komisji można się odwołać

Droga sądowa jest iluzoryczna lub nie ma jej wcale. Według ekspertów nie ma szans, by sąd administracyjny szybko rozpoznał odwołanie.

Narzędzia prawne komisji

Środki zaradcze, które może nałożyć na każdego obywatela: zakaz dostępu do informacji niejawnych, cofnięcie pozwolenia na broń i na gospodarowanie publicznymi pieniędzmi. W praktyce może to oznaczać odebranie rękojmi do pełnienia większości funkcji publicznych.

Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach