Pułk Kalinowskiego: Wkroczymy na Białoruś i aresztujemy Łukaszenkę

Terroryzują krewnych i wsadzają za kraty. Reżim Aleksandra Łukaszenki próbuje zastraszyć walczących po stronie Ukrainy Białorusinów.

Publikacja: 04.05.2023 03:00

Pułk Kalinowskiego: Wkroczymy na Białoruś i aresztujemy Łukaszenkę

Foto: president.gov.by

Pod koniec kwietnia w mińskim sądzie zapadł kolejny „polityczny” wyrok. Na trzy lata więzienia skazano 35-letniego Siarheja Franczuka, który za kratami znajduje się od sierpnia. Wówczas służby wdarły się do jego mieszkania w Bobrujsku, pobiły i zmusiły do „pokajania” przed kamerą. Na opublikowanym wówczas nagraniu stał z zaklejonym plastrem czołem i przyznał, że uczestniczył w protestach w 2020 r. i pisał antyrządowe komentarze. 13 maja ma stanąć przed sądem w innej sprawie, bo w międzyczasie został oskarżony o „obrazę Łukaszenki”. Obrońcy praw człowieka sugerują, że chłopak znalazł się na celowniku służb dyktatora przez to, że jest kuzynem Wadzima Kabanczuka, zastępcy dowódcy walczącego po stronie Ukrainy białoruskiego pułku im. Konstantego Kalinowskiego.

– Mój kuzyn ma stwierdzoną niepełnosprawność i ma mnóstwo problemów zdrowotnych. Więzienie dla niego jest ciężką próbą. To pokazuje, jak mocno reżim nas się boi. W przeciwnym wypadku nie zwracano by na nas uwagi. Czynią różnego rodzaju prowokacje i próbują powstrzymać poszerzenie naszej liczebności. Reżim chce sprawić, by inni do nas nie dołączali – mówi „Rzeczpospolitej” Kabanczuk. Jak twierdzi, większość żołnierzy pułku Kalinowskiego nie ujawnia swojej tożsamości właśnie dlatego, by nie narażać pozostających na Białorusi krewnych. – Dla nikogo nie jest to miła sytuacja, ale nie znam ani jednej osoby, która odeszłaby z pułku z powodu presji na krewnych na Białorusi – mówi. – Jeżeli zostanie wydany międzynarodowy nakaz aresztowania Łukaszenki, wkroczymy tam i jego aresztujemy. I może nie dojdzie nawet do żadnej walki zbrojnej, bo będą uciekać jak karaluchy – twierdzi zastępca dowódcy pułku Kalinowskiego. Mówi, że oddziały pułku obecnie walczą w okolicach Bachmutu, w najgorętszym miejscu trwającej od ponad roku wojny. – Walki trwają codziennie. Za wolność naszą i waszą. O to walczymy. Bo bez wolnej Ukrainy nie będzie wolnej Białorusi – mówi. Od początku wojny zginęło już kilkunastu jego towarzyszy broni.

Czytaj więcej

Swiatłana Cichanouska: Łukaszenko już nie decyduje

Na celowniku służb Łukaszenki znalazło się wielu krewnych walczących po stronie Ukrainy ochotników. Niedawno w telewizji propagandowej pojawił się materiał podczas rewizji w domu ojca jednego z żołnierzy. Nagrywany przez funkcjonariuszy służb odparł, że gdyby był na miejscu syna, to „postąpiłby tak samo”. A w połowie marca służby przeprowadziły rewizję w domu Dzianisa Urbanowicza, białoruskiego opozycjonisty walczącego w pułku Kalinowskiego. Jego ojca zmuszono do wystąpienia przed kamerą. W opublikowanym przez propagandę nagraniu namawia syna do powrotu na Białoruś i twierdzi, że groziłoby mu tylko „dziesięć lat więzienia”. Komentując to w białoruskich niezależnych mediach, Urbanowicz stwierdził, że jego ojciec jest zakładnikiem reżimu.

Białorusin Paweł Kuchta stoi na czele działającego w Warszawie (przy Domu Białoruskim) centrum mobilizacyjnego pułku Kalinowskiego. Ma dopiero 25 lat, ale zdążył już powalczyć z Rosją w Ukrainie znacznie wcześniej, niż Putin rozpoczął wielką inwazję 24 lutego 2022 r.

– Byłem ochotnikiem w latach 2016–2017. Już wtedy prześladowano krewnych walczących po stronie Ukrainy. Wówczas służby przychodziły do mnie do domu, moją mamę zabierano prosto z pracy. Przychodzili nawet do dziewczyny, z którą oficjalnie nie miałem żadnego związku, i opowiadali jej, że jestem bandytą, przestępcą – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Kuchta. – Pułk Kalinowskiego dzisiaj przez reżim w Mińsku jest uważany za organizację terrorystyczną – twierdzi i zaznacza, że po powrocie na Białoruś żołnierzowi pułku może grozić nawet kara śmierci. Kuchta pomaga ochotnikom z Białorusi, którzy uciekli ze swojej ojczyzny do Polski, trafić na wojnę z Rosją.

– Łukaszenko nie boi się sankcji ani innej aktywności swoich przeciwników. Jedynym realnym zagrożeniem dla niego jest pułk Kalinowskiego, który walczy w Ukrainie. W Mińsku rozumieją, że jeżeli Putin przegra tę wojnę, następny będzie Łukaszenko. Bo z dyktatorem rozmawia się w języku, który rozumie. W języku siły – dodaje. Jak twierdzi, po stronie Ukrainy w wojnie z Rosją walczy już około tysiąca białoruskich ochotników.

Tymczasem służby Łukaszenki i Putina nie radzą sobie z dywersantami. 1 i 2 maja w graniczącym z Białorusią i Ukrainą rosyjskim obwodzie briańskim wysadzono dwa pociągi (jeden należał do Białorusi). Przewoziły m.in. produkty ropopochodne i nawozy. Czegoś podobnego nie było tam od czasów ruchu partyzanckiego podczas II wojny światowej.

Pod koniec kwietnia w mińskim sądzie zapadł kolejny „polityczny” wyrok. Na trzy lata więzienia skazano 35-letniego Siarheja Franczuka, który za kratami znajduje się od sierpnia. Wówczas służby wdarły się do jego mieszkania w Bobrujsku, pobiły i zmusiły do „pokajania” przed kamerą. Na opublikowanym wówczas nagraniu stał z zaklejonym plastrem czołem i przyznał, że uczestniczył w protestach w 2020 r. i pisał antyrządowe komentarze. 13 maja ma stanąć przed sądem w innej sprawie, bo w międzyczasie został oskarżony o „obrazę Łukaszenki”. Obrońcy praw człowieka sugerują, że chłopak znalazł się na celowniku służb dyktatora przez to, że jest kuzynem Wadzima Kabanczuka, zastępcy dowódcy walczącego po stronie Ukrainy białoruskiego pułku im. Konstantego Kalinowskiego.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kuwejt. Emir rozwiązał parlament i zawiesił niektóre artykuły konstytucji
Polityka
Autonomia Palestyńska o krok bliżej do członkostwa w ONZ? Zgromadzenie Ogólne przyjęło rezolucję
Polityka
Sondaż instytutu Pew. Demokraci kochają NATO, Republikanie znacznie mniej
Polityka
Zmiana premiera w Rosji bez zmiany premiera
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Polityka
Wybory na Litwie. Nausėda szykuje się do drugiej kadencji