Chiny uratowały 22 kraje przed bankructwem. Cena jest wysoka

Pekin uratował już od upadku 22 kraje. Ale inaczej niż MFW – ceną jest podporządkowanie beneficjentów komunistycznemu kolosowi.

Publikacja: 29.03.2023 03:00

Chińskie władze pod wodzą Xi Jinpinga chętnie udzielają pożyczek, a kryzys sprawia, że jest na nie c

Chińskie władze pod wodzą Xi Jinpinga chętnie udzielają pożyczek, a kryzys sprawia, że jest na nie coraz więcej chętnych afp

Foto: WANG ZHAO

Kennedy School Uniwersytetu Harvarda, Bank Światowy i Kiloński Instytut Gospodarki Światowej – trzy spośród najbardziej prestiżowych, międzynarodowych instytucji połączyły siły, aby po raz pierwszy zbadać niedocenione do tej pory zjawisko: ratowanie przez chiński reżim państw na skraju bankructwa. Przez długi czas zajmował się tym niemal wyłącznie Międzynarodowy Fundusz Walutowy, w którym decydujący głos ma Ameryka. Jak jednak wynika z opublikowanego we wtorek raportu, tylko w 2021 r. Chiny przekazały na ten cel 40,5 mld dol. – około 40 proc. tego, co w tym czasie wyłożył MFW (68,6 mld dol.).

Od 2000 r. Chiny uruchomiły 128 operacji ratowania państw przed niewypłacalnością o łącznej wartości 240 mld dol. W ostatnim czasie to zjawisko przybrało jednak na sile, skoro tylko w latach 2019–2021 Pekin przeznaczył na ten cel 104 mld dol.

Wśród 22 państw, które postawione pod ścianą sięgnęły po chińską pomoc, można znaleźć: Pakistan, Sri Lankę, Surinam, Mongolię, Laos, Ekwador, Argentynę, Egipt, ale także Ukrainę, Białoruś czy Turcję. Chińczycy wybierają kraje, które albo mają strategiczne położenie, albo dysponują cennymi surowcami.

Jednak często zależność jest dwustronna. „Jeden pas i jedna droga”, wylansowany przez Xi Jinpinga największy projekt rozwoju infrastruktury w historii świata, pochłonął już astronomiczną sumę 838 mld dol. Tyle że wiele z tych projektów sensu nie ma. „Financial Times” podaje przykład wartej 1 mld dol. „drogi donikąd” w Czarnogórze czy tamy w Ekwadorze, w której znaleziono 7 tys. dziur. Ponieważ pieniądze są pożyczane bez niezależnego audytu przez państwowe, chińskie banki, często trafiają do krajów, które nie mają jak zwrócić pożyczek. Chroniąc je przed bankructwem, Chiny ratują więc przy okazji własne pożyczki i własne instytucje finansowe.

Wśród państw, które sięgnęły po chińską pomoc, można znaleźć: Pakistan, Sri Lankę, Surinam, Mongolię, Laos, Ekwador, Argentynę, Egipt, ale także Ukrainę, Białoruś czy Turcję.

Obfite żniwa

Warunki udzielania pożyczek są jednak drakońskie. Jednym z problemów jest oprocentowanie – średnio 5 proc. – podczas gdy w przypadku pożyczek MFW jest to 2 proc. O ile jednak Fundusz uzależnia wsparcie od przeprowadzenia reform rynkowych czy walki z korupcją, Chińczycy takich warunków nie stawiają. Interesuje ich natomiast pogłębienie zależności danego kraju od Pekinu. Aby to osiągnąć, pożyczki są udzielane w juanach. Ponieważ chodzi o walutę, która nie jest w pełni wymienialna, beneficjenci nie mają innej możliwości, jak kupować za otrzymane środki chińskie usługi lub produkty.

Ale to tylko początek. Inaczej niż w przypadku MFW wsparcie jest udzielane na podstawie umów dwustronnych, a nie wielostronnych. Ich treść pozostaje więc tajemnicą. Dzięki temu Chiny mogą narzucić zapisy, które uzależniają obce rządy od Pekinu.

Żniwa są teraz dla Xi Jinpinga szczególnie obfite, ponieważ trudna sytuacja międzynarodowa stawia coraz więcej państw na skraju niewypłacalności. Po pandemii, która przerwała powiązania produkcyjne, przyszedł kryzys energetyczny wywołany wojną w Ukrainie. W warunkach wysokiej inflacji import produktów z państw rozwijających się przez Zachód się załamał. Nie mają one więc jak zdobyć dewiz.

Pod tym względem Chiny problemu nie mają. Lata ogromnych nadwyżek eksportowych przy jednoczesnym ograniczeniu konsumpcji wewnętrznej spowodowały, że rezerwy walutowe kraju osiągnęły astronomiczną wielkość 3,1 bln dol. Pekin może teraz po nie sięgać i przekształcać w skuteczny instrument polityki międzynarodowej.

Sisi i Fernández

W minionym tygodniu MFW przekazał Ukrainie przeszło 16 mld dol. wsparcia. To pierwszy w historii przypadek, gdy waszyngtońska instytucja udziela pomocy państwu, które prowadzi wojnę i przez to nie jest w stanie spełnić podstawowych warunków równowagi finansowej. Kraj, którego dochód narodowy załamał się tylko w ubiegłym roku o jedną trzecią, potrzebuje znacznie większego wsparcia. Dlatego mimo całego ryzyka politycznego sięga po chińską pomoc.

Na podobny krok zdecydował się Aleksander Łukaszenko. Objęty coraz dalej idącymi sankcjami Zachodu z powodu represji wobec opozycji oraz wsparcia Rosji w wojnie z Ukrainą nie mógł liczyć na wystarczające wsparcie MFW, aby powstrzymać gwałtowne załamanie białoruskiej gospodarki.

W przymusowej sytuacji znalazł się też prezydent Turcji Recep Erdogan. Lata błędów w polityce gospodarczej zaowocowały hiperinflacją i załamaniem wzrostu gospodarczego. Autorytarny przywódca woli jednak balansować między Ameryką, Rosją i Chinami. Uważa, że to sposób na odtworzenie przez Turcję strefy wpływów, która miałaby obejmować część dawnego imperium osmańskiego. Sięgnięcie po pomoc Chin miałoby być sposobem na osiągnięcie tego celu.

Xi Jinping jest też zainteresowany uzależnieniem krajów z drugiej półkuli, w tym Argentyny. Tu lata peronistycznej, populistycznej i nacjonalistycznej polityki spowodowały, że państwo należące na początku XX wieku do grona trzech najbogatszych krajów świata dziś jest bankrutem. Postanowienie go na nogi wymagałoby wprowadzenie radykalnych reform, na które nie chce zdobyć się prezydent Alberto Fernández. Xi Jinping uznał, że to otwiera przed Pekinem możliwości zwielokrotnienia wpływów w Buenos Aires. Tak ruszyła seria chińskich pożyczek dla Argentyńczyków.

Autorytarny prezydent Egiptu Abd Sisi staje przed innym problem. To eksplozja demograficzna w niezwykle młodym społeczeństwie, połączona z ogromnym bezrobociem oraz niezwykłymi wydatkami na armię i służby specjalne, które mają uchronić kraj przed wybuchem niezadowolenia. Do tego dochodzą faraońskie projekty infrastrukturalne, jak nowa stolica budowana kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Kairu. W tej sytuacji Egipt, który jest tradycyjnym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie, zdecydował się na sięgnięcie po środki finansowe pochodzące z Chin. Jakimi zostały opatrzone warunkami politycznymi i finansowymi, na razie nie wiadomo.

Kennedy School Uniwersytetu Harvarda, Bank Światowy i Kiloński Instytut Gospodarki Światowej – trzy spośród najbardziej prestiżowych, międzynarodowych instytucji połączyły siły, aby po raz pierwszy zbadać niedocenione do tej pory zjawisko: ratowanie przez chiński reżim państw na skraju bankructwa. Przez długi czas zajmował się tym niemal wyłącznie Międzynarodowy Fundusz Walutowy, w którym decydujący głos ma Ameryka. Jak jednak wynika z opublikowanego we wtorek raportu, tylko w 2021 r. Chiny przekazały na ten cel 40,5 mld dol. – około 40 proc. tego, co w tym czasie wyłożył MFW (68,6 mld dol.).

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach