Jak powiedział w internetowym Radiu RMF24 Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, w pracy nad nowelą o Sądzie Najwyższym, która ma pozwolić na pozyskanie europejskich środków, chodzi o "wielkie pieniądze, o to, żeby inflacja była niższa, żeby obsługa długu mniej nas kosztowała, żeby się w Polsce lokalnej pojawiły inwestycje”. - Solidarna Polska i część jeszcze innych ugrupowań się z tym nie zgadza, bo uważają, że te pieniądze są niepotrzebne i nie chcą ich brać. My chcemy. My współpracujemy jako formacje demokratyczne będące w opozycji: PSL, PO, Hołownia, Lewica, Porozumienie i inne ugrupowania - podkreślił.

Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział także, że PSL „dziś na pewno nie poprze wniosku o odrzucenie ustawy w pierwszym czytaniu, a taki wniosek na pewno się pojawi, zgłoszony chyba przez Konfederację”. - Nie poprzemy tego wniosku, czyli prace się rozpoczną. I będziemy zmieniać tę ustawę w taki sposób, żeby ona była jak najlepsza. Dlatego my od dawna mówimy o 7 latach doświadczenia sędziów, którzy powinni orzekać, o tym, żeby jednak ta Izba była w Sądzie Najwyższym - powiedział. 

Czytaj więcej

Kosiniak-Kamysz: Obietnice PiS dla rolników? Kocopoły. Zgubili drogę

Polityk zapytany został także o propozycję zlikwidowania przepisów tzw. ustawy kagańcowej, na kóre ma się nie zgadzać prezydent. - De facto to jest w tej ustawie, która jest dziś prezentowana przez rządzących - zaznaczył Kosiniak-Kamysz. - Nie my jesteśmy odpowiedzialni za negocjacje z prezydentem w tej sprawie. To rządzący przedstawiają tę ustawę. To jest projekt poselski jednego ugrupowania. Nie odwracajmy kota ogonem i nie stawiajmy na głowie spraw, które są bardzo proste - dodał. - Odpowiedzialność za rządy ponoszą ci, którzy sprawują władzę, nie opozycja. Kto jest odpowiedzialny za blokadę tych pieniędzy i za to, że od 22 miesięcy nie możemy skorzystać z KPO? Jako partie demokratyczne robimy wszystko, by je odblokować - podkreślił. 

Prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego mówił również o tym, czy opozycja umówiła się na współpracę w innych kwestiach – na przykład na wspólną listę wyborczą. - Ja od dawna mówię: nie jedna lista, a jedna lista spraw, które trzeba załatwić. Jeden kierunek działań w wielu sprawach - powiedział Kosiniak-Kamysz. - Mamy współdziałanie w wielu kwestiach, ale nie oznacza to, że się spotkamy na jednej liście wyborczej. Bo to nie jest tylko lista spraw do załatwienia, ale też jest wrażliwość, emocje, są sprawy światopoglądowe, które decydują w wielu momentach o oddaniu głosu przez naszych wyborców - dodał.