Zandberg, razem z przewodniczącym Nowoczesnej Adamem Szłapką, komentował w czwartek w TVN24 środową decyzję Rady Polityki Pieniężnej, która drugi raz z rzędu utrzymała stopę referencyjną NBP na poziomie 6,75 proc. Wcześniej, do września włącznie, podwyższała na jedenastu kolejnych posiedzeniach.
Dzień później prezes banku centralnego Adam Glapiński tłumaczył, że w świetle tzw. projekcji NBP (prognozy Departamentu Analiz i Badań Ekonomicznych NBP, sporządzane przy założeniu braku zmian stóp procentowych), dalsze zacieśnianie polityki pieniężnej jest niepotrzebne.
Czytaj więcej
Rada Polityki Pieniężnej nie zakończyła cyklu podwyżek stóp procentowych tylko go przerwała. Ale kolejne podwyżki są mało prawdopodobne – sugerował w czwartek prezes NBP Adam Glapiński, uzasadniając środową decyzję RPP.
- W którymś momencie on (Adam Glapiński - red.) powiedział tak: inflacja w Polsce nie jest winą NBP i NBP i Rada Polityki Pieniężnej nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia. To tak szczerze mówiąc, to po co on dostaje to 100 tys. miesięcznie? Niech po prostu spakuje swoje biurko, wyczyści i pójdzie tam, gdzie jego miejsce - komentował Adam Szłapka.
Adrian Zandberg z kolei zauważył, że „tak naprawdę narzędzia, żeby ograniczyć wzrost cen, ma rząd”. - To jest rząd, który nie zrobił, niestety, przez ostatni rok wystarczająco wiele, żeby, po pierwsze, zadbać o konkurencyjność w gospodarce - bo przecież mamy dzisiaj do czynienia z taką sytuacją, że duże podmioty wykorzystują tę sytuację, rozdmuchały sobie marże i mają duże zyski. Wszyscy to widzimy w energetyce, ale żeby była jasność - to nie jest tylko kwestia spółek Skarbu Państwa i nie tylko energetyki - mówił.