Redakcje rosyjskich mediów już nie otrzymają wcześniejszego upomnienia i nie będą mogły polemizować z władzami. Wystarczy, że prokurator uzna, że w którymś z artykułów autor wykazał się „brakiem szacunku do władz” albo przedstawił „niewiarygodne informacje”. Najgorzej, gdyby treść materiału została odczytana jako „nawoływanie do nielegalnych zgromadzeń”. Nie można też w żaden sposób opowiadać się za wprowadzeniem jakichkolwiek sankcji wobec Rosji. Lista „zakazanych tematów” jest długa, chodzi m.in. o niepodawanie informacji „dyskredytujących rosyjską armię”. Teraz już wystarczy decyzja prokuratora, by medium straciło licencję i przestało istnieć. A już zaledwie pięć minut później każdy będzie mógł przejąć nazwę takiego „zakazanego medium” i nadawać pod tą nazwą np. kremlowską propagandę. Redakcja będzie mogła pójść z tym do sądu, ale wyrok w tego typu sprawach wydaje się być w rosyjskiej rzeczywistości przesądzony.
Odpowiednia ustawa została przegłosowana w pierwszym czytaniu w rosyjskiej Dumie we wtorek. Umożliwia Prokuraturze Generalnej bez zgody sądu likwidować media w Rosji. Zalegalizowaną w ten sposób cenzurę poparli deputowani prawie wszystkich frakcji z rządzącą Jedną Rosją na czele. Poza komunistami, którzy zgłosili swoje zastrzeżenia i zignorowali głosowanie. Obawiają się, że totalna cenzura rozjedzie walcem również media Komunistycznej Partii Rosji (KPRF). A prowadzą telewizję internetową, portale, a nawet czasopisma i kilka gazet w różnych zakątkach kraju. Nie ruszają tematów polityki zagranicznej, ale często krytykują przedstawicieli władz w sprawach lokalnych.
Czytaj więcej
USA uważają, że rosyjski wywiad stoi za kwietniowym atakiem na laureata pokojowej Nagrody Nobla,...
Jeden z autorów kontrowersyjnej ustawy Andriej Ługowoj zapewniał, że w kolejnym czytaniu zapoznają się z zastrzeżeniami komunistów. Z mównicy rosyjskiego parlamentu cytował Goebbelsa i przekonywał, że to nie Rosja, lecz Zachód zapożycza metody propagandowe nazistowskich Niemiec. Ługowoj, absolwent wyższej szkoły kontrwywiadu KGB ZSRR, jest oskarżany o zabójstwo Aleksandra Liwinienki w 2006 r. w Londynie.
– Jeżeli któreś medium nie zgodzi się z tym (chodzi o decyzję prokuratora – red.), będzie miało prawo pójść do sądu. Najpierw zamykamy, a później się procesujemy – tłumaczył sens nowej ustawy Ługowoj cytowany przez rosyjskie media.