„Możliwość formowania desantu będzie manewrem odwlekającym, mającym rozproszyć uwagę" – uważają jednak ukraińscy eksperci wojskowi z Centrum Strategii Obronnych.
Jednocześnie do 20 lutego na białoruskich poligonach (wzdłuż całej granicy z Ukrainą, od Brześcia do Homla) trwają manewry „Związkowa determinacja", w których bierze udział ponad 20 tys. rosyjskich żołnierzy (oraz białoruscy), uzbrojonych m.in. w rakiety Iskander przewiezione z Dalekiego Wschodu.
– Karabin albo wystrzeli do 19 lutego, albo zostanie schowany do pokrowca. Tym bardziej że warunki pogodowe po 20 lutego sprawią, że wtargnięcie z Białorusi na Ukrainę będzie trudno wykonalne. (...) Za tym – albo wtargniecie pomiędzy 15 a 19 lutego, albo do domu – ocenia sytuację rosyjski historyk i opozycjonista Andriej Zubow.
Tania agresja
Część ekspertów sądzi jednak, że Rosja nadal zgromadziła za mało wojska, by wykonać atak na dużą skalę. Zamiast tego rozważane są scenariusze „tanich napadów", w tym szybki atak i zajęcie tylko Kijowa. Kreml może sądzić, że zawładnięcie stolicą da mu możliwość stworzenia własnego rządu na Ukrainie i zakończy konflikt.
– Tylko stratedzy z autorytarnym typem myślenia mogą liczyć na przewagę, jaką da im zdobycie Kijowa – uważa były minister obrony Ukrainy Andrij Zahorodniuk. Jednocześnie samo zapanowanie nad trzymilionową metropolią (większą od Warszawy) z wojskowego punktu widzenia jest „mało realne". Do miasta szybko musiałyby dotrzeć duże oddziały okupacyjne, co nie jest możliwe, gdyż muszą się posuwać przez poleskie bagna, przełamując silną obronę. „Topografia Kijowa jest taka, że trudno go izolować, dlatego do miasta będą przenikały grupy oporu z całej Ukrainy" – sądzą eksperci Centrum. Tworzona właśnie ukraińska obrona terytorialna będzie liczyła do 150 tys. ludzi. – Nawet mój dentysta zapisał się do niej. To jest masowy ruch – powiedział rosyjskim dziennikarzom ukraiński deputowany Dmitrij Gurin z Mariupola. Rosyjski sztab generalny najbardziej obawia się jednak ok. 300 tys. wyszkolonych weteranów walk w Donbasie (gdzie wojna trwa od ośmiu lat).
A ewentualne prokremlowskie władze nie miałyby żadnego oparcia, bo „po okupacji Krymu i odcięciu Donbasu Rosja pozbawiła się możliwości dowiezienia do Kijowa „»mobilnych zasobów« prorosyjskich kolaborantów".