W ustrojach, w których władza ceni sobie „szarpnięcie cugli", liczy się kontrola służb bezpieczeństwa nad społeczeństwem i kontrola władzy nad propagandą. Rządzący ujawniają pogardę dla dyskursu politycznego opartego na faktach.
Głoszona przez polskie władze sprawczość w zapewnianiu poziomu życia i bezpieczeństwa społecznego została negatywnie przez te fakty przetestowana. Do ostatniej porażki lex Kaczyński Zjednoczona Prawica udowadniała też sprawczość na sali sejmowej. Na monolicie władzy pojawiły się pierwsze rysy.
Czy wewnątrz partii pojawi się kontestacja? Takie „pękanie okowów" przypomina powieść Ilii Erenburga „Odwilż" (1954–1956), której tytuł stał się nazwą czasu zmian swojej doby. Zwraca uwagę dwuznaczność słowa „odwilż": to koniec zimy i przede wszystkim czas, kiedy spod topniejących śniegów wyłaniają się nagromadzone przez wiele miesięcy brudy. Nieprędko jeszcze nadzieja na początek wiosny i odrodzenie. Póki co dominuje brud.
Dysydenci i lojaliści
Najuczciwsi z tych związanych z przywództwem potrafią rzucić na szalę karierę, wiedząc, że tylko przyznanie prawdy może być podstawą rozwiązania problemów.
W kontekście podpisanego właśnie porozumienia polsko-czeskiego w sprawie Turowa przypomnieć trzeba znawcę Czech, ambasadora Mirosława Jasińskiego. Dążył on do polubownego załatwienia sprawy na poziomie premierów. Jedyny miał odwagę przyznać, że strona polska wykazała się „brakiem empatii, brakiem zrozumienia i brakiem chęci podjęcia dialogu (...) powodem sporu była jednak arogancja pewnych ludzi. Przede wszystkim z dyrekcji kopalni. Potem jest dyrekcja PGE, potem lata świetlne dalej jest rząd i premier". Ambasador – choć zapłacił głową – tą wypowiedzią otworzył przestrzeń do zakończenia sporu. Zauważyli to działacze d. Solidarności Polsko-Czechosłowackiej.