– Staraliśmy się inwestować w edukację, rozwój infrastruktury, w zabezpieczenia socjalne. Niestety, republikański Kongres te inicjatywy blokował – stwierdził.
Ale jego zdaniem tego błędu nie może teraz powtórzyć Europa. Jednoczesne ograniczanie wydatków państwa i przeprowadzanie reform strukturalnych prowadzi do katastrofalnego spadku dochodu narodowego, wzrostu bezrobocia i spirali długu.
– My poszliśmy przeciwną drogą. Owszem, w pierwszych dwóch latach po wybuchu kryzysu deficyt budżetowy Stanów Zjednoczonych wzrósł z powodu różnych programów ratowania przez państwo upadających banków, przedsiębiorstw. Ale od tego czasu udało nam się ograniczyć deficyt o 3 głównie dzięki wzrostowi gospodarczemu i większym dochodom podatkowym. W piątek Obama poleci do Berlin, gdzie będzie się starał przekonać kanclerz Angelę Merkel do darowania części gigantycznego (ponad 300 mld euro) długu Grecji.
– Jestem w tej sprawie wielkim optymistą. Niemcy potrafią być bardzo niemili, ale kiedy coś obiecają, wypełniają to. Tymczasem zawierając rok temu porozumienie z nami o kolejnym pakiecie reform, Merkel obiecała, że jeśli wprowadzimy je w życie, możliwa będzie redukcja długu. Dla Niemców „pacta sunt servanda" – powiedział stojący obok Obamy premier Grecji Aleksis Cipras.
Redukcja długu to dla niego jedyna nadzieja na reelekcję za trzy lata. Szef greckiego rządu wbrew zapowiedziom z kampanii wyborczej musiał w końcu przyjąć jeszcze surowsze rekomendacje Berlina niż poprzedni, konserwatywny rząd. Tym zawiódł lewicowy elektorat.
Obama przyleciał także do Europy, aby przekonać sojuszników z NATO, że Trump wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie będzie chciał rozmontowywać sojuszu. O tym miałoby świadczyć jedyne jak do tej pory, 90-minutowe spotkanie obecnego i przyszłego prezydenta w Białym Domu. – Byłem zaskoczony, jak wielką wagę Donald Trump przywiązywał do więzi transatlantyckiej. Dlatego mogę ze spokojem zapewnić, że NATO nie jest zagrożone – powiedział w Atenach Obama.