Jarosław Kaczyński potrafi się wypowiadać o przeciwnikach politycznych znacznie ostrzej. Tym razem zalał ich miłością, przejmując retorykę używaną niegdyś przez Platformę Obywatelską.
Kaczyński – choć przypominał o odpowiedzialności karnej za łamanie prawa - powrócił do pomysłu przedstawionego w ostatnim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” przyznania szefowi opozycji statusu równego wicepremierowi. Mówił o świętach, podkreślał, że demokracja to rządy większości szanujące prawa mniejszości. Napomknął o wyciąganiu ręki do opozycji i był rzeczywiście w nastroju bardzo wigilijnym. Co ciekawe nie mówił o PO, KOD i N. jako „komunistach i złodziejach”, lecz przeciwnikach politycznych mających inne poglądy; przypominał, że spór w demokracji jest naturalny, ale spór to co innego niż wzajemna wrogość czy poważny kryzys. Choć tak naprawdę jego propozycja jest niezwykle enigmatyczna - nie zawiera zbyt wiele konkretów poza wezwaniem opozycji do powrotu do normalności, czyli opuszczenia sali posiedzeń Sejmu.