Piotr Marzec staje po stronie taksówkarzy, którzy stracili po tym, jak do Polski weszła firma kojarząca kierowców z pasażerami. Poseł złożył w tej sprawie interpelację, w której zarzuca Uberowi nieuczciwą konkurencję dla tradycyjnych taksówkarzy i polskich przedsiębiorców, łamanie ustawy o transporcie drogowym, świadczenie usług bez odbycia nakazanego ustawą szkolenia czy brak kas fiskalnych w samochodach.
Ministerstwo Finansów stanęło jednak po stronie amerykańskiej korporacji i zapowiedziało też podjęcie prac nad liberalizacją rynku przewozu osób: „Usługa firmy Uber wydaje się interesującym rozwiązaniem dla osób pragnących wykonywać dodatkowe zajęcie zarobkowe. Należy zwrócić szczególną uwagę na fakt, że firma Uber nie ponosi odpowiedzialności z tytułu braku stosownych uprawnień przez kierowców”.
W odpowiedzi znalazła się też sugestia, że w dużej mierze odpowiedzialność za rosnącą popularność Ubera ponoszą taksówkarze, którzy m.in. nie włączają taksometrów i zawyżają koszty przejazdów.
Liroy napisał też w tej sprawie list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (ujawniło go „Do Rzeczy”). Poseł twierdzi w nim, że odpowiedź resortu jest skandaliczna, bo sugeruje, że takie praktyki są codziennością. „Chcąc walczyć z patologiami w życiu publicznym, warto byłoby przyjrzeć się związkom urzędników państwowych i przedstawicieli zbliżonych do PiS think tanków z korporacją Uber. Mam tu na myśli udział w sponsorowanych przez Ubera eventach, przyjmowanie ekskluzywnych prezentów czy voucherów na darmowe przejazdy” – pisał Liroy-Marzec.
– Rozważamy podjęcie kroków prawnych wobec posła Liroya-Marca, ale jeszcze nie zapadła decyzja w tej sprawie – mówi „Rzeczpospolitej” Magda Szulc z biura prasowego Ubera. I wskazuje na relacje posła z branżą.