Prawnik Kamil Syller w niedzielę poinformował o sytuacji przy granicy z Białorusią. Z jego relacji wynika, że w "lasach znowu pojawiły się dzieci i kobiety".
"Albo grupa była tak duża, że służbom nie udało się jej wyłapać, albo było dużo mniejszych przejść, na mniej strzeżonych odcinkach. Ostatnio w lasach byli głównie mężczyźni, bo podczas przejść przygotowanych przez służby białoruskie - z helikopterami, światłami, szczekaczkami i rosomakami po naszej stronie - tylko mężczyźni mieli szansę przebić się przez linię polskich służb i odbiec od granicy na bezpieczną odległość" - przekazał.
Czytaj więcej
Grupa europarlamentarzystów działaczy społecznych i przedstawicieli organizacji pozarządowych pojechała dziś na tereny przygraniczne, by sprawdzić sytuację po formalnym zakończeniu stanu wyjątkowego. Uczestnicy wyjazdu zostali zatrzymani i wylegitymowani przez policję.
Dodał, że żołnierze "napadli dwie osoby z naszej sieci pomocowej". "Zmusili do leżenia na mokrej ziemi. Po pewnym czasie pozwolili im klęknąć. Nie wstać. Klęknąć. Pod pozorem realizowania uprawnień bezkarnie (na razie) zabawiają się w poniżanie ludzi - z polskimi obywatelami włącznie. Zrewidowali ubrania (z przemacaniem) i plecaki. Przejrzeli telefony - kontakty, połączenia i esemesy (czyli naruszyli tajemnicę korespondencji i prawo do prywatności). Nagrali to przeglądanie. Po przyjeździe SG - ulotnili się. Pogranicznik potwierdził naszym ludziom, że w miejscu zatrzymania nie ma strefy. Na pytanie, dlaczego zatem zostali zatrzymani i tak potraktowani, odpowiedział: "Z ciekawości"." - dodał.
Na relację zareagowała europosłanka Koalicji Obywatelskiej Janina Ochojska. "Mam nadzieję, że kiedyś ludzie ze Straży Granicznej odpowiedzą za łamanie prawa i tortury zadawane niewinnym ludziom. Opisy takich czynów czytałam w relacjach osób, które przeżyły II WŚ, Wzorce z katów niemieckich i sowieckich obozów" - napisała na Twitterze.