Białoruskie niezależne media informowały w czwartek, że w Mińsku znów gromadzą się tłumy przybyszów z Bliskiego Wschodu, którzy niebawem trafią do obozowiska przy granicy z Polską.
Aleksander Łukaszenko obarcza winą Zachód. Zaprosił na Białoruś rosyjskie bombowce strategiczne, które już patrolują przestrzeń powietrzną wzdłuż wschodniej granicy UE. Mińsk zwiększa też siły wojskowe w okolicy obozowiska koczujących imigrantów, wysyłając tam kolumny ciężarówek. Mogli je w czwartek obserwować mieszkańcy Grodna.
Propagandyści Łukaszenki w przeddzień Święta Niepodległości wprost grozili Polsce wojną. – Jeżeli łzy dzieci nie przekonają was, zrobią to strategiczne bombowce Federacji Rosyjskiej – grzmiał Grigorij Azaronak, zaprzyjaźniony z dyktatorem dziennikarz rządowej stacji CTV. A Igor Korotczenko, redaktor naczelny rosyjskiego czasopisma „Nacjonalna Oborona", pułkownik Sztabu Generalnego Rosji w stanie spoczynku, który we wtorek przez trzy godziny rozmawiał z Łukaszenką, mówi wprost: – Konflikt na granicy można zakończyć, jeżeli Europa rozpocznie dialog z Łukaszenką i wesprze go finansowo. 500 mln euro rozwiązałoby problem.
Czytaj więcej
Reżim Łukaszenki wspierany przez Kreml uderza w najczulszy punkt znienawidzonej przez nich cywilizacji. Chcą wyważyć drzwi do Zachodu, posługując się na razie bronią H.
Prezydent Rosji w rozmowach z Angelą Merkel utrzymywał, że sprawa dotyczy wyłącznie relacji unijno-białoruskich. Ale i on zaproponował, by UE rozpoczęła dialog z dyktatorem. – Jeżeli Zachód ulegnie, to będzie wielkie zwycięstwo Rosji, która od początku była zaangażowana w ten kryzys. Przejdzie do kolejnych ataków hybrydowych – mówi Paweł Usow, białoruski politolog.