– Rosną nastroje krytyczne wobec władz – przyznał w rozmowie z „Rzeczpospolitą" sympatyzujący z Kremlem ekspert Siergiej Markow. Zgodnie z rosyjskim prawem wybory różnych szczebli odbywają się jedynie dwukrotnie w ciągu w roku, jest to tzw. wspólny dzień głosowania. W niedzielę odbędą się więc różne wybory na prawie 1/3 terytorium ogromnego państwa w sytuacji rosnącego niezadowolenia społecznego wywołanego m.in. podwyższeniem wieku emerytalnego i pogarszającą się sytuacją gospodarczą. Głosowanie może się zamienić w plebiscyt popularności prezydenta Putina i jego partii Jedna Rosja.
Powszechne niezadowolenie
Formalnie Rosjanie będą wybierać w wyborach uzupełniających siedmiu deputowanych Dumy, deputowanych 17 regionalnych parlamentów (czyli rad poszczególnych obwodów), merów i deputowanych rad miejskich w 16 stolicach obwodów, a przede wszystkim 26 „szefów podmiotów Federacji Rosyjskiej". Najważniejszy z tych ostatnich jest mer Moskwy.
– Bardzo wzrosło napięcie społeczne w kraju. Przy czym niepokój nie jest wywołany jakąś jedną konkretną przyczyną, to ogólny wzrost niezadowolenia i niepokoju społecznego – powiedział szef niezależnego Centrum Lewady Lew Gudkow. Na cztery dni przed wyborami Centrum opublikowało wyniki corocznych badań stanu społeczeństwa. Socjologowie uznali wyniki za zbliżone do tych z 1998 roku, gdy w Rosji nastąpił kryzys finansowy. Spośród kilkunastu wariantów odpowiedzi na pytanie, co najbardziej ich niepokoi, respondenci wybierali praktycznie wszystkie. W rezultacie w porównaniu z 2017 rokiem gwałtownie wzrosła liczba Rosjan zaniepokojonych podwyżkami cen (prawie trzy czwarte), ponad połowę niepokoi „ubożenie społeczeństwa", prawie połowę – perspektywa bezrobocia, jedną trzecią – „niesprawiedliwy podział dochodów".
– Obywatele widzą wzrost wydatków na armię, policję, urzędników, wojnę w Syrii, całą tę konfrontację z Zachodem – których sensu nie rozumieją. A do tego jeszcze reforma emerytalna – tłumaczy Gudkow.