Zdaniem profesora wojewoda szantażowała go. Postawiła ultimatum, że jeśli nie odejdzie dobrowolnie z rady, to upubliczni niekorzystny dla niego raport NIK. Wynika z niego, że prof. Michalczyk mógł być jedną z osób odpowiedzialnych za niewłaściwe wydanie 1,5 mln zł na ochronę rzeki Ciemięgi. Jego nazwisko występuje w prowadzonym od ponad roku śledztwie w tej sprawie.
– Gdybym się zgodził, sprawa miała zostać wyciszona. Tyle że ja nie miałem nic do ukrycia – mówi Michalczyk. Tokarska: – Zasugerowałam mu, że byłoby lepiej, gdyby sam zrezygnował. Żadnego szantażu nie było. To pomówienie.
„Sugestia” zainteresowała prokuraturę. – Śledztwo dotyczy przekroczenia uprawnień przez urzędników Urzędu Wojewódzkiego – informuje Michał Blajerski, szef Prokuratury Rejonowej Lublin-Północ. „Rz” ustaliła, że śledczy nadali Michalczykowi status pokrzywdzonego.
Działaniami prokuratury zdziwiony jest lider lubelskiego PSL Edward Wojtas: – Mamy do czynienia z absurdalną sytuacją, w której próbuje się odwracać uwagę od obciążających zarzutów, rzucając oskarżenia pod adresem wojewody. Nie zasłużyła, by nękać ją prokuratorskim śledztwem.
Opozycja domaga się odwołania Tokarskiej i zapowiada wysłanie listu do premiera Donalda Tuska. – To jeden z wielu przykładów próby upolitycznienia urzędów przez PSL na niespotykaną dotąd skalę. Premier powinien się o tym dowiedzieć – podkreśla Krzysztof Michałkiewicz, szef lubelskiego PiS.