Dzwonili różni politycy

Jaromir Netzel, były szef PZU o tym, jak zatrudniał rekomendowanych przez polityków ludzi i jak przed nominacją na prezesa przypadkowo spotkał Ryszarda Krauzego, gdy spacerował po parku z psem

Aktualizacja: 24.04.2008 09:10 Publikacja: 24.04.2008 04:38

Jaromir Netzel

Jaromir Netzel

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Rz: Co robi dziś człowiek, z którym znajomość może zaszkodzić w karierze politycznej?

Jaromir Netzel: Czytam książki (śmiech).

Ale musi pan z czegoś żyć. Niedługo skończy się panu pensja z PZU. Co więc zamierza pan robić?

Decyzję podejmę jak przyjdzie ten moment.

Ciążą na panu zarzuty składania fałszywych zeznań. Czy skłamał pan w sprawie spotkań z Januszem Kaczmarkiem?

Konsekwentnie składam w tej sprawie te same zeznania. To prasa mijała się z prawdą, opisując rzekomą kolację na 40. piętrze hotelu Marriott, w której oprócz mnie mieli uczestniczyć Krauze, Kaczmarek i Woszczerowicz.

A był przeciek w sprawie akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa?

O jakieś akcji CBA oraz o tym, że się nie udała w wyniku rzekomego przecieku, dowiedziałem się 9 lipca z telewizji.

Ale coś w tym musiało być, skoro specjalnie po pana wysłano helikoptery.

Helikoptery leciały, bo podobno miałem złożyć jakieś sensacyjne zeznania obciążające Krauzego. Oświadczam jednak, że nie mam żadnej wiedzy, która mogłaby stanowić podstawę do postawienia mu zarzutów. Ci, którzy zakładali inaczej, byli w totalnym błędzie.

A może prokuratorzy naciskali, aby obciążył pan Krauzego?

(dłuższa cisza) Nie będę się na ten temat wypowiadał.

Po aferze wiele mówiono o układzie z Trójmiasta, w którym pan, Ryszard Krauze i Janusz Kaczmarek mieliście grać pierwsze skrzypce. Rzeczywiście wasza znajomość była aż tak zażyła?

Pana Krauze znam od ponad 20 lat, ale nigdy blisko nie współpracowaliśmy. Nie bywaliśmy u siebie w domu, nasze rodziny się nie znają. Mówienie więc o jakiejś wielkiej zażyłości to nieporozumienie. Podobnie jest z Kaczmarkiem. Wielokrotnie mówiłem, że w tym samym czasie studiowaliśmy na Wydziale Prawa Uniwersytetu Gdańskiego. Znaliśmy się, ale nie byliśmy przyjaciółmi. W Trójmieście spotykaliśmy się sporadycznie. Natomiast w okresie mojej pracy w PZU z Kaczmarkiem jako z prokuratorem krajowym, a potem szefem MSWiA miałem regularny kontakt. Na ogół omawialiśmy zagadnienia związane z PZU.

Nie zna pan dobrze Krauzego? On miał załatwić panu prezesurę PZU.

(śmiech) Jeżeli chodzi o powołanie mnie na stanowisko prezesa PZU, to z panem Krauzem wiąże się jedna historia. Dzień albo dwa przed planowanym powołaniem przypadkowo spotkałem go podczas spaceru z psem. Kiedy się dowiedział, że mam być prezesem PZU, prosił, abym się na to nie zgodził. Wówczas zacząłem się śmiać i zapytałem, czy ktoś uwierzy, że bez jego wsparcia jakiś adwokat z Gdyni został prezesem PZU.

Za pana prezesury w PZU wysokie stanowiska w spółce objęli leśnik, historyk Kościoła oraz pana znajomi, np. Dorota Jakowlew. Czy dziś nie żałuje pan tych decyzji?

To kompetentni ludzie, którzy harowali po 18 godzin dziennie. Pani Jakowlew jest psychologiem, posiada też wszelkie kompetencje. Ukończyła podyplomowe studia z zarządzania. Wcześniej pracowała przez pięć lat w centrali Banku Gdańskiego, wykładała na uczelniach wyższych. Od lat zajmowała się także wdrażaniem projektów HR w instytucjach finansowych. Jeżeli chodzi o leśnika, jest to osoba z dziesięcioletnim stażem pracy w PZU na różnych stanowiskach. Ponadto, pełniąc funkcję dyrektora biura audytu, ukończyła studia podyplomowe w tym zakresie. Z doświadczenia życiowego wiem, że często wykonuje się inny zawód niż ten wyuczony. Dlatego nie krytykuję, że teraz – z tego co słyszałem – dyrektorem biura audytu został inżynier melioracji. Nie chcę też niczego zarzucać mojemu poprzednikowi, ale za inwestycje zagraniczne w PZU odpowiadała osoba, która jest z wykształcenia filologiem chińskim. A nic nie słyszałem, aby PZU prowadziło interesy w Chinach.

Wiele wątpliwości wzbudziły także gigantyczne premie, które kazał pan wypłacać swoim pracownikom. Czym aż tak mocno się zasłużyli, aby nagradzać ich setkami tysięcy złotych?

To kolejna legenda. Za mojej prezesury w 2007 r. grupa dyrektorów otrzymała specjalne nagrody, których wartość wahała się od 20 do 60 tysięcy złotych. Wypłata premii i nagród łączyła się ściśle z osiągniętymi przez firmę wynikami finansowymi. Przykładowo po pierwszym kwartale 2007 r. zysk grupy PZU wynosił 1,1 mld zł. Po drugim wzrósł do 2,6 mld zł, a po trzecim osiągnął już 3,6 mld zł. W mojej ocenie wypłacanie nagród i premii miało głębokie uzasadnienie. Uważam to za przejaw dobrego zarządzania firmą, a nie bizantyjskich praktyk. Nagrody i premie były wypłacane kadrze kierowniczej zgodnie z regulaminami przyjętymi przez poprzednie zarządy PZU.

Czy gdy kierował pan PZU, politycy często zabiegali u pana o zatrudnienie w spółce swoich znajomych?

Prosili o różne sprawy. Nie byli to jednak politycy z jednej partii. Dzwonili i przychodzili przedstawiciele różnych ugrupowań. Pamiętam, że tylko jeden z posłów regularnie mnie nachodził i próbował wymusić nie tylko decyzje personalne. Na razie nie chciałbym jednak ujawniać szczegółów.

Czy zatrudniał pan rekomendowane przez polityków osoby?

Tak, zatrudniałem, ale tylko wówczas, jeśli były to osoby przydatne dla firmy. Gdy okazywało się, że niektóre z nich nie nadają się do pracy, rozstawaliśmy się z nimi.

„Rz” ujawniając fragmenty białej księgi, opisywała zatrudnione w PZU za pana prezesury osoby związane z politykami PiS. Wśród nich są m.in. mąż Elżbiety Jakubiak i była asystentka Anny Fotygi.

Po pierwsze nic nie słyszałem o żadnej białej księdze. Dla mnie to jakiś absurd. Poza tym pana Jakubiaka nigdy nie widziałem na oczy. Zresztą pracował on w PZU, zanim przyszedłem do spółki i to w innej firmie – PZU Życie. Z kolei o tym, że pani Przelaskowska była asystentką minister Fotygi, dowiedziałem się już po jej zatrudnieniu w PZU. A pani minister w ogóle nie znam.

Obecny zarząd PZU uważa, że podejrzanie wyglądało przyznanie ponad miliona zł odszkodowania rodzinie byłej minister Anny Kalaty. Sprawę ma zbadać prokuratura. Czy w tym przypadku nie działał pan na szkodę spółki?

Bardzo się cieszę, że w zaistniałej sytuacji sprawę zbada prokuratura i zostanie wyjaśniona. Jednak tu nie było przestępstwa. W dniu kiedy stawałem na Komisji Nadzoru Finansowego, minister Kalaty osobiście nie znałem. Nie wiedziałem również, że jej rodzina jest w sporze sądowym z PZU. O sprawie dowiedziałem się dopiero później. Decyzja o przyznaniu jej rodzinie odszkodowania była podejmowana na posiedzeniu zarządu PZU jednogłośnie, z mojej rekomendacji, czego zresztą nie ukrywam. Sporządzono w tej sprawie opinię prawną, a ugodę zatwierdził Sąd Okręgowy w Warszawie. Jej warunki były bardzo korzystne dla spółki. Przecież to nie moja wina, że sprawa toczyła się 11 lat przed sądem, a dotyczyła wypadku z 1991 r. Z tego powodu ustawowe odsetki były wyższe od kwoty odszkodowania. Sądzę jednak, że to zawiadomienie do prokuratury jest jedną z form odwetu. Dziwnym trafem cały atak medialny skierowany jest nie tylko przeciwko mnie, ale też przeciw moim współpracownikom przygotowującym zawiadomienia do prokuratury. Chodzi m.in. o sprawę, dotyczącą zawieranych w latach 2001 – 2006 przez grupę PZU umów z firmami konsultingowymi. Z audytu biura kontroli wewnętrznej PZU wynika, że zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa na gigantyczną kwotę na szkodę PZU.

Skończył prawo na Uniwersytecie Gdańskim. Od 8 czerwca 2006 r. do 31 sierpnia 2007 r. był prezesem PZU SA. Został odwołany dzień po zatrzymaniu przez ABW w związku z domniemanym przeciekiem o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Usłyszał zarzuty składania fałszywych zeznań. Ma 49 lat.

Rz: Co robi dziś człowiek, z którym znajomość może zaszkodzić w karierze politycznej?

Jaromir Netzel: Czytam książki (śmiech).

Pozostało 98% artykułu
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nowy sondaż partyjny: PiS zyskuje. Dystans między KO coraz mniejszy