Nałogowy skandalista z SLD

Nominacja Piotra Gadzinowskiego na wiceprzewodniczącego rady programowej TVP wywołała prawdziwą medialną burzę. Sprowokowało go to do sążnistego wpisu na blogu pod wymownym tytułem „Jak zostałem potworem“

Publikacja: 08.05.2008 02:44

Piotr Gadzinowski na happeningu w obronie sklepów z używaną odzieżą, 2002 rok

Piotr Gadzinowski na happeningu w obronie sklepów z używaną odzieżą, 2002 rok

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

W rzeczywistości Piotr Gadzinowski, były poseł SLD, wiceszef tygodnika „Nie”, jest nałogowym skandalistą. Jego droga życiowa to pasmo mniejszych lub większych prowokacji i skandali.

W czasach PRL skończył dziennikarstwo i pracował w tygodniku studenckim „itd”, gdzie doszedł do stanowiska redaktora naczelnego. W 1981 roku zapisał się do PZPR. Był to czas, kiedy wielu ludzi w popłochu pozbywało się legitymacji partyjnej. Katarzyna Piekarska poznała Gadzinowskiego w 1988 roku na festiwalu studenckim „FAMA”. Gadzinowski zakładał dla żartu Polską Partię Kobiet.

– Zawsze lubił szokować i prowokować, robił to świadomie – mówi Piekarska. Dwa lata później Gadzinowski już zupełnie poważnie stał się współzałożycielem tygodnika „Nie”. Stanął też na czele antyklerykalnego, skandalizującego stowarzyszenia Niezależna Inicjatywa Europejska, które powstało przy tym tygodniku.

Gadzinowski pochodzi z pobożnej częstochowskiej rodziny. – Mam porządną rodzinę w Częstochowie, mamy prawie ławkę w częstochowskiej katedrze – wyznał w 1993 roku „Gazecie Wyborczej”.

Mały Piotruś grał w zespole kościelnym na cytrze. A znajomym opowiadał, jak to w 1966 roku dostąpił zaszczytu wyrecytowania wierszyka o małym Jezusku przed prymasem Stefanem Wyszyńskim. Deklamował tak pięknie, że wzruszony hierarcha ucałował go w czoło. Ćwierć wieku później Gadzinowski jako wicenaczelny tygodnika „Nie” wypisywał jadowite antyklerykalne teksty, pełne wulgaryzmów. W 1993 roku opisał szczecińskiego księdza Jana Zapartka, że „wysysa ofiary z parafian” i „błaznuje na patriotycznych tonach”. Ksiądz oskarżył redakcję o naruszenie dóbr osobistych, ale nim doszło do procesu, redakcja go przeprosiła. Gadzinowski, który uwielbiał obrażać innych, sam nie był odporny na obrazy. W 1997 roku Stefan Niesiołowski nazwał ówczesnego posła SLD komunistyczną szmatą. Gadzinowski poczuł się urażony, wytoczył proces posłowi AWS i wygrał. – Należało mu się – mówi Gadzinowski. – Historia z księdzem Zapartkiem nauczyła mnie, że są granice obrażania ludzi. „Dziennik” też pozwę, bo napisał, że przychodziłem podpity na głosowania, a to jest ordynarne kłamstwo.

Przez całe lata 90. wicenaczelny „Nie” pod pseudonimem Magda Cień pisywał wraz z trzema innymi autorami odcinkową powieść polityczną z kluczem „Pierwsza dekada”. – Pieniądze z tego były marne, ale bawiliśmy się doskonale – wspomina Gadzinowski. – Chcemy to wznowić na stronie internetowej tygodnika „Nie”.

„Pierwsza dekada” była najbardziej poczytnym tekstem w „Trybunie”, bo podejrzewano, że opisane w nim spotkania i narady na szczytach władzy nie były wytworem fantazji autorów, ale naprawdę miały miejsce. – Rzeczywiście poszła taka fama, gdy raz napisaliśmy, że Lech Wałęsa nie zostanie wybrany na szefa „Solidarności” i to się sprawdziło – śmieje się Gadzinowski.

... każdemu życzę spokojnej, dobrze płatnej, państwowej posady – te słowa wygłosił podczas spotkania w częstochowskim klubie Killer w 2000 roku. Gadzinowski zdobył mandat w 1997 roku z listy SLD. Jego kariera parlamentarna była burzliwa. Ma na koncie niejeden skandal. To on przyprowadził w 2001 roku do Sejmu cudzoziemską gwiazdkę filmów porno i usiłował wprowadzić ją na posiedzenie komisji rodziny. Poseł Józef Górny z AWS grzmiał później, że wybryk Gadzinowskiego był gwałtem na Sejmie i ciosem w polską rodzinę. I domagał się ukarania niesfornego posła przez Komisję Etyki Poselskiej.

Gadzinowski został laureatem konkursu Radiowej Trójki „Srebrne usta” na najśmieszniejszy cytat poselski. Podczas sejmowej debaty nad powołaniem CBA mówił, że w Hongkongu też jest urząd antykorupcyjny. – Być może posłowie Prawa i Sprawiedliwości nie wiedzą, co to jest Hongkong, ale gdyby się położyli na kuli ziemskiej, sięgając ręką... – perorował poseł, ale w salwach śmiechu zgubił wątek.

Szokował też prawicowych posłów, gdy zakładał liczne grupy międzyparlamentarne z krajami Wschodu, m.in. Koreą Północną i Chinami. Wyjeżdżał z oficjalnymi wizytami na Wschód i gościł w polskim Sejmie różnych deputowanych. Ówczesne doświadczenia zaowocują wkrótce poradnikiem „Jak rozmawiać z Chińczykami”, który Gadzinowski właśnie przygotowuje do druku.

Były poseł pisze też scenariusz telewizyjnego serialu „Sejm jak miłość”, w którym wystąpią takie postaci jak kawiorowy baron lewicy Marko Jurko czy „młode wilki, takie same w każdej partii”.

W SLD go cenią. Dostał nawet zadanie rozruszania internetowej strony partii. Dlaczego on? – Bo to wysokiej klasy analityk polityczny z dobrym pomysłem – mówi Piekarska. – Ma dwie twarze – jedna to dowcipkowanie i prowokowanie, a druga poważne analizy i opracowywanie strategii.

W rzeczywistości Piotr Gadzinowski, były poseł SLD, wiceszef tygodnika „Nie”, jest nałogowym skandalistą. Jego droga życiowa to pasmo mniejszych lub większych prowokacji i skandali.

W czasach PRL skończył dziennikarstwo i pracował w tygodniku studenckim „itd”, gdzie doszedł do stanowiska redaktora naczelnego. W 1981 roku zapisał się do PZPR. Był to czas, kiedy wielu ludzi w popłochu pozbywało się legitymacji partyjnej. Katarzyna Piekarska poznała Gadzinowskiego w 1988 roku na festiwalu studenckim „FAMA”. Gadzinowski zakładał dla żartu Polską Partię Kobiet.

Pozostało 89% artykułu
Polityka
Ukraina łączy Tuska i Macrona
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sejmowa partia zmieniła nazwę. „Czas na powrót do korzeni”
Polityka
Stanisław Tyszka: Obecny rząd to polityka pełnej kontynuacji i teatr wojny
Polityka
Polscy żołnierze na Ukrainie? Jednoznaczna deklaracja Radosława Sikorskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Nie będzie kredytu 0 proc. Chaos w polityce mieszkaniowej się pogłębia