Zwołany w trybie pilnym zarząd PO zdecydował w piątek po południu: do końca roku wszyscy członkowie rządu, którzy są szefami regionalnych struktur partii, muszą zrezygnować z tej funkcji.
W praktyce ta uchwała dotyczy kilku osób: minister zdrowia Ewy Kopacz, szefa resortu infrastruktury Cezarego Grabarczyka, wiceministra środowiska Stanisława Gawłowskiego i wicepremiera Grzegorza Schetyny. Schetyna co prawda już wcześniej przekazał obowiązki szefa regionu Jackowi Protasiewiczowi (na zasadzie pełno- mocnictwa), ale formalnie nadal kieruje dolnośląską PO. – Nikt nie ma wątpliwości, że uchwała to efekt awantury o Kopacz – przyznaje polityk Platformy. Takiego spięcia między Donaldem Tuskiem a Grzegorzem Schetyną nie było już dawno – twierdzą nasi rozmówcy w PO.
Poszło o fotel szefa regionu na Mazowszu. Obowiązki przewodniczącej Platformy pełniła tu od 2006 r. Kopacz, należąca do grona ludzi Tuska. W nocy ze środy na czwartek niespodziewanie władzę przejął poseł Andrzej Halicki, człowiek Schetyny. Z informacji „Rz” wynika, że Tusk nie wiedział o planowanym przewrocie. Osoby z otoczenia Schetyny zapewniają, że była to samozwańcza akcja mazowieckiej PO, a zwłaszcza Hanny Gronkiewicz-Waltz, i wicepremier też był zaskoczony.
Jednak nasi rozmówcy w PO twierdzą, że nie mógł o tym nie wiedzieć. – To musiał być ruch Schetyny. Halicki by tego sam w życiu nie zrobił – mówią. W co więc zagrał wicepremier? – To bardzo dziwna sytuacja – ocenia osoba z kierownictwa PO.
Zaskoczenia nie kryją też inni politycy partii: – Przecież w przyszłym tygodniu Kopacz będzie prezentować ustawy zdrowotne. Nie można robić takich akcji w takim momencie.