Kandydat Platformę Krzysztof Krukowski sromotnie przegrał w niedzielę z popieranym przez PSL Piotrem Grzymowiczem.
Czy ta spektakularna przegrana partii Donalda Tuska wpłynie stosunki w koalicji? — Teraz PO słono zapłaci PSL-owi za pomysł wystawienia takiego kandydata — ocenia socjolog Jarosław Flis. Ludowcy wzmocnieni zwycięstwem będą mniej ulegli w koalicyjnych negocjacjach.
Eugeniusz Kłopotek z PSL uważa, że to co zdarzyło się w Olsztynie może jedynie poprawić atmosferę w koalicji. Podaje jednak dość przewrotną argumentację: — Ten większy będzie bardziej szanował mniejszego, bo okazało się, że ten mniejszy potrafi [dotychczas PSL nie miał prezydenta w żadnym z wielkich miast]. Przegraną próbuje bagatelizować Grzegorz Dolniak, wiceszef klubu PO. — PSL-owi potrzebny był taki sukces przed wyborami do parlamentu europejskiego, każdemu bym życzył takiego koalicjanta.
Zarówno w ostatnich wyborach parlamentarnych, jak i w sondażach PO osiągała w tym regionie wynik ponad 50-procentowy. — To ostrzeżenie dla Platformy, która będąc na fali wysokich sondaży uważała, że może każdego umieścić na każdym stanowisku — twierdzi Flis. Wtóruje mu Kazimierz Kik, politolog: — To nauczka dla partii Tuska, okazuje się, że ma popularność, ale nie przekłada się ona na wpływy wyborcze. Zdaniem Kika to co zdarzyło się w Olsztynie potwierdza, że sondaże dla PO są zawyżone, a dla PSL zresztą tradycyjnie zaniżone. — PSL pokazało, że z pozycji partii rządzącej potrafi skutecznie zwiększać poparcie społeczne, od dłuższego czasu czyni to bez rozgłosu w lokalnych samorządach.
Kik przewiduje, że ludowcy mogą częściej stosować manewr, jaki wykonali przy okazji olsztyńskich wyborów: — Raz PSL będzie razem z PO, innym razem postąpi wbrew koalicjantowi, powtarzając sojusz "wszyscy od prawa do lewa przeciwko Platformie" [w drugiej turze kandydata PSL poparło także PiS i SLD]. Bardziej wstrzemięźliwy w przewidywaniach jest socjolog Ireneusz Krzemiński, który uważa, że możliwości gry ze strony PSL są ograniczone. — Pomysły wicepremiera Waldemara Pawlaka na kryzys trafiły w próżnię — wyjaśnia.