- To telefoniczne badanie na próbie tysiąca mieszkańców województwa lubelskiego - mówi "Rz" Piotr Sawicki, asystent Palikota. W zleconym w ubiegłym tygodniu sondażu znalazło się sześć pytań. Najważniejsze z nich dotyczą rozpoznawalności i popularności potencjalnych kandydatów do Parlamentu Europejskiego.
- Lista do PE musi się składać z osób, które przyciągną do urn wyborców i zagwarantują nam sukces. Wyniki sondażu będą jednym z elementów, które zdecydują o ostatecznym kształcie listy, ale na pewno nie jedynym -tłumaczy Sawicki.
Z informacji "Rz" wynika, że ankieterzy pytają o dziesięć nazwisk, m.in.obecnego eurodeputowanego Zbigniewa Zaleskiego, posła Włodzimierza Kaprpińskiego, wiceprezydenta Lublina Włodzimierza Wysockiego oraz dyrektora z lubelskiego ratusza Krzysztofa Łątkę. Dwaj ostatni działacze uważani są za najwierniejszych współpracowników Palikota, dlatego najprawdopodobniej jeden z nich będzie otwierał listę PO w czerwcowych wyborach. - Nawet jeśli sondaż pokaże co innego - drwią działacze PO. -Miejsce na liście będzie zależało i tak od woli Palikota - dodają zwracając uwagę, że ani Łątka, ani Wysocki startując w wyborach powszechnych nigdy nie zdobyli mandatu.
O tym, że Palikot nie zawsze respektuje wyniki zamówionych sondaży można się było przekonać przed wyborami samorządowymi w 2006 roku. Wówczas lubelska PO zleciała badanie popularności kandydatów na prezydenta. Z sondażu wynikało, że mieszkańcy postawiliby na Pawła Bryłowskiego, byłego prezydenta miasta. Drugim był, nieznany szerzej wykładowca Politechniki Lubelskiej, Adam Wasilewski. Mimo wewnątrzpartyjnego sporu, postawił na niego Palikot. Wyborcy przyznali mu słuszność i Wasilewski został prezydentem Lublina.
Tegoroczny sondaż dotyczący kandydatów do PE kosztował Platformę ponad 10tys. zł. Jego wyniki mają być znane członkom PO jeszcze w sobotę.Najprawdopodobniej w niedzielę zapadnie decyzja o kształcie lubelskiej listy do PE.